wtorek, 23 czerwca 2015

Lista Schindlera / Schindler's List (1993), reż. Steven Spielberg, cz. VIII

      Dzisiaj na blogu perełka z mojej kolekcji lokacji filmowych - kamieniołom Liban z perpektywy "Listy Schindlera". Miejsce, które znacząco przyspieszyło bicie mojego serca kiedy po nim stąpałem. Mogę śmiało powiedzieć, że było to metafizyczne przeżycie. A powodów takiej reakcji było kilka. Po pierwsze, miejsce to było świadkiem ciężkiej pracy i śmierci wielu ludzi, przebywających pierwotnie w ramach przedsiębiorstwa tu istniejącego (i w tym okresie pracował tutaj Karol Wojtyła), a następnie niemieckiego karnego obozu pracy. Po drugie, w tym obszarze powstawały zdjęcia do najważniejszej międzynarodowej produkcji kręconej w Polsce. W dodatku sceny, które tu kręcono, są chyba najbardziej poruszającymi w całym filmie. Po trzecie, w momencie moich odwiedzin, cała przestrzeń była mocno zarośnięta dość bujnymi krzakami, a w wielu miejscach zalegały duże ilości wody, co nadało temu miejscu niesamowity charakter. Dodatkowo, aby dostać się do centrum kamieniołomu, musiałem przedrzeć się przez płot, stawiając się w roli intruza (co, jak się później okazało, było nieporozumieniem, bo ogrodzenie miało chronić miejsce, z którego przyszedłem, a nie kamieniołom). No to do rzeczy...
     Kamieniołom Liban w filmie grał obóz koncentracyjny Płaszów, który w rzeczywistości mieścił się w niedalekim sąsiedztwie Libanu. Na potrzeby filmu zbudowano tu scenografię o wartości 600 tysięcy ówczesnych dolarów. Pozostałości po niej można tam znaleźć do dzisiaj. Widoczna powyżej droga wybrukowana macewami to jeden z jej charakterystycznych elementów.
     W pierwszej chwili ciężko było zorientować się w tej zarośniętej przestrzeni, ale po znalezieniu kilku punktów ułatwiających rozpoznanie kierunków, mogłem przystąpić do fotografowania. Dokładność moich zdjęć prawdopodobnie nie jest tutaj perfekcyjna, ale gwarantuję, że różnica jest maksymalnie kilkumetrowa.  
     To ujęcie pochodzi z przeciwnej niż powyżej strony głównej bramy. Głębokość tej drogi w filmie sięgała kilkudziesięciu metrów. W moim przypadku można było zapuścić się na maksymalnie kilkanaście, potem potrzebne byłyby solidne kalosze. Po odu stronach dało się dostrzec niezidentyfikowane drewniane elementy, ale trudno osądzić, czy rzeczywiście pochodziły one z planu filmowego.

piątek, 12 czerwca 2015

Podróż za jeden uśmiech: Polowanie na kapelusz (1971), reż. Stanisław Jędryka, cz. V

     Niektórzy rozpoczęli już nowy sezon wakacyjny, a ja ciągle bawię się w ubiegłoroczny, a nawet jeszcze starszy. Tym razem przegląd ostatnich (przynajmniej na ten moment) zdjęć z serialu "Podróż za jeden uśmiech". Ponieważ najlepsze zdjęcia z każdej produkcji staram się zachowywać na koniec, mam nadzieję, że ta seria będzie dla niektórych interesująca. 
     Obiektem wypełniającym w znacznej mierze wszystkie dzisiejsze kadry jest sopockie molo. Mimo sporej różnicy między dwoma okresami, wygląd mola zasadniczo nie zmienił się. Aczkolwiek w przypadku tego konkretnego ujęcia nie miałem pewności, czy wybrałem jego właściwy fragment. Niby linia horyzontu jest właściwie dopasowana do konstrukcji, ale poziom wody budzi wątpliwości. W każdym razie, ten kawałek balustrady był najbardziej optymalnym, ze wszystkich trzech na tej wysokości. 
     To już trochę głębsza część pomostu. Oprócz dodania ławek w tym miejscu, zmieniona została również konstrukcja prawej odnogi molo, widocznej w tle po lewej stronie.  
     W tym wypadku pierwszy plan pozostał niemal identyczny. Ciekawsze rzeczy dzieją się w głębszych częściach, niestety samo ujęcie i jakość zrzutu nie pozwala no konkretne spostrzeżenia. 

piątek, 5 czerwca 2015

Popiół i diament (1958), reż. Andrzej Wajda, cz. IV

     W dzisiejszym poście po raz kolejny zobaczymy na podstawie filmu "Popiół i diament" jak bardzo Wrocław zmienił się przez ostatnich kilkadziesiąt lat. 
     Rozmawiałem ostatnio z wujkiem, który mieszka kilkanaście pieszych minut od ścisłego centrum Wrocławia. Opowiadał, że jak kupił mieszkanie w latach 80-tych, jego znajomi byli zdumieni, że chce mieszkać na tak dalekich peryferiach. Dzisiaj taki graniczny obszar znajduje się dobrych kilka kilometrów dalej. Piszę o tym, bo wygląda na to, że podobna sytuacja ma miejsce na powyższym zdjęciu. Po koniec lat 50-tych za wiaduktem kolejowym na ulicy Komandorskiej rozciąga się horyzont ze względnie niewielką zabudową (aczkolwiek, jak mówi mapa z tego okresu, miasto już wtedy sięgało w tamtym kierunku jeszcze spory kawałek). Obecnie ten obszar zmienił się nie do poznania.  
     To miejsce znajduje się kilkaset metrów dalej. Sytuacja wygląda tu trochę inaczej niż na Komandorskiej. Jedna rudera została zastąpiona inną. Z budynków po prawej stronie ostała się jeszcze kamienica.