piątek, 31 marca 2017

Mad Max: Na drodze gniewu / Mad Max: Fury Road (2015), reż. George Miller

     Jakiś rok temu pisałem o niezwykłej wycieczce, która doprowadziła mnie do miejsc, w których kręcono "Predatora". Wspominałem o miłych zaskoczeniach, które na mnie tam czekały i niesamowitej atmosferze przenikającej dżunglę. Nie opisałem jednak wszystkiego co tam się wydarzyło. Dzisiaj jest pora, żeby dokończyć moją zakręconą historię. 
     Otóż skacząc z jednej lokacji do drugiej i przymierzając się do robienia zdjęć trafiłem na parę geologów, prowadzących jakieś badania z tym rejonie. Jako że trafić tam na drugiego człowieka było nieprzeciętnie trudno, szybko wywiązała się rozmowa, która doprowadziła do małej, jednorazowej współpracy. Ludzie ci potrzebowali bowiem fotografa, który uwieczniłby ich działania w kilku innych rejonach świata. Sam bym się tak nie nazwał, ale ponieważ dla nich ważne było tylko to, żeby nacisnąć spust aparatu, szybko dogadaliśmy się co do szczegółów i po paru tygodniach korespondencji wyruszyliśmy w trasę. Nie muszę pisać, że na samej pracy się nie skończyło...
     ...bo jak mogłem odpuścić sobie "wyskok" w parę miejsc, które jakby same pchały mi się przed obiektyw. Okazało się bowiem, że wszystkie odwiedzane przez nas miejsca, mniej lub bardziej sąsiadowały z plenerami, w których parę lat wcześniej George Miller realizował swoją wysokooktanową wizję świata przyszłości. Tak, udało mi się znaleźć lokacje z najnowszej odsłony "Mad Maxa". Jak się okazało, mimo sporej ilości praktycznych efektów specjalnych nagranych przed kamerą (którym zawsze kibicuję), sporą rolę odegrały również efekty cyfrowe. Jak na przykład w tym miejscu, gdzie jaskinia została nałożona na zwykłą skałę.
     Mimo względnie niewielkiej różnicy czasu na obu zdjęciach, sytuacja znacząco się zmieniła. Droga widziana na filmie została zamknięta na rzecz innego fragmentu, przebiegającego nieopodal. Skutek - pustynia nie śpi, a gdy jest głodna, zje nawet spory kawałek asfaltu.
     W niektórych miejscach pośpiech okazał się przeszkodą nie do przejścia. Niestety nie zawsze miałem czas, żeby sprawdzić jakość wykonanego zdjęcia i efekt tego widać np. powyżej. Choć na szczęście w tym przypadki dużej straty nie ma. Ręczę, że krajobraz tutaj pozostał niemal nienaruszony.
     Ponieważ akcja rozgrywa się na rozleglej pustyni, a produkcja miała miejsce w takim właśnie miejscu, część ujęć byłem zmuszony zrobić "na oko". Ciężko powiedzieć dlaczego, ale na tej trasie, która na pewno posłużyła do tego ujęcia, nie trafiłem na krzaczek widoczny po prawej stronie (czyżby dodany potem?), jednak intuicyjnie wybrałem to miejsce, jako najbardziej prawdopodobne. 
     Kolejny niezamierzony efekt pędzenia bez opamiętania. W tym miejscu pustynia jakby trochę "urosła", co widać po konturach na moim zdjęciu.
     Jeden z moich ulubionych popisów ekipy wykonującej te szalone akrobacje. Po internecie krążyły już po premierze materiały przedstawiające zmianę krajobrazu w postprodukcji. To ujęcie jest jednym z tych, w którym naturalne tło kłóciło się nieco z tym, co reżyser chciał zobaczyć w filmie. W sumie nie dziwię się.
     Perełkę zostawiłem na koniec. Ujęcie, które pojawiło się w pierwszym zwiastunie filmu i w ogóle jest z nim dość mocno kojarzone. Podobnie jak wyżej, dalsza część panoramy została zastąpiona komputerowo, ale klepisko na którym stał Max i jego Interceptor trzyma się jeszcze całkiem dobrze.

wtorek, 28 marca 2017

Pachnidło: Historia mordercy / Perfume: The Story of a Murderer (2006), reż. Tom Tykwer, cz. VII

     Wracamy do Barcelony, w bezpośrednie sąsiedztwo katedry św. Eulalii. Tutaj Jan Baptysta zostaje zauważony przez dziewczynę sprzedającą śliwki. 
     Scena ta została nakręcona na Carrer de la Pietat, przy południowej ścianie katedry. Ściana zza której wygląda bohater jest nieprzeciętnie wilgotna - być może ma być przez to lepiej widoczna, a może chodziło o nadanie miejscu specyficznej atmosfery.
     Kolejne ujęcie pokazuje bowiem większą część placu, który trzyma klimat zaserwowany nam już od pierwszych sekund filmu, czyli brud, smród i ubóstwo.
     Oglądając film odniosłem wrażenie większej przestrzeni tego miejsca. W rzeczywistości jest to tylko niewielka uliczka ze zbiegiem dwóch kamienic pod kątem prostym. 

PS. Przy okazji zapraszam do polubienia utworzonego niedawno profilu bloga na Facebooku: Link 

wtorek, 21 marca 2017

Popiół i diament (1958), reż. Andrzej Wajda, cz. X

     Do pożegnalnego postu opisującego lokacje z "Popiołu..." zostawiłem jedne z moich ulubionych zdjęć z Kaplicznego Wzgórza, które dobrze obrazują sytuację jaka panuje w tym miejscu po minionych dziesięcioleciach.
     Tak więc jeśli chodzi o alejkę z wierzbami prowadzącą do samej kapliczki to pozostaje ona w zadziwiająco podobnym i przy tym dobrym stanie. Współcześnie drzewa są zdecydowanie bardziej ogołocone, ale jeśli dać im trochę czasu, to można by tu nawet zrobić dokrętki do wersji rozszerzonej filmu. 
     Zupełnie inaczej sprawa wygląda patrząc w przeciwnym kierunku. Daleki horyzont został bardzo szczelnie zasłonięty drzewami, które wyrastają tuż za wzniesieniem. Przez to cała przestrzeń wyczuwalna przy oglądaniu tej sceny, tutaj zostaje trochę zmniejszona. Szkoda, bo jadąc tam spodziewałem się zobaczyć taki właśnie krajobraz rozciągającego się gdzieś tam w oddali miasta, no ale z drugiej strony, taki kawałek zalesienia przynosi chyba więcej korzyści dla środowiska.

wtorek, 14 marca 2017

Gra o tron / Game of Thrones (2016), reż. Jack Bender, cz. VI

     Jesteśmy przed katedrą Najświętszej Marii Panny w Gironie. Tutaj, przed jej wejściem, natknąłem się na lokalnego muzyka, który wykonywał temat z "Gry o tron" na swoim instrumencie. W serialu ten okazały budynek mieści się w królestwie Królewska Przystań. 
     Na pierwszym zdjęciu uwagę zwracają płótna, które zasłoniły znajdujące się tam w rzeczywistości figury. Ale to nie wszystko. Realizatorzy uznali, że jeszcze bardziej można urozmaicić wygląd kościoła i zwiększyli ilość pionowych załamań we frontowej ścianie, czyniąc konstrukcję jeszcze bardziej gotycką.
     W tym ujęciu jeszcze lepiej widać wykonanie tego pomysłu, najprawdopodobniej dokonanego cyfrowo. 
     A na koniec jedno z ciekawszych ujęć pochodzących z tego serialu. Girona nie ma bezpośredniego dostępu do morza, jak to jest w King's Landing, więc zastosowano efekt komputerowy na dużą skalę. Zaraz za budynkiem sąsiadującym ze schodami do katedry i placem znajdującym się przed nimi "urwano" faktyczne tło i zastąpiono je pasującym do fabuły krajobrazem, ze świetnym efektem. To jest jedna z tych rzeczy, która najbardziej intryguje mnie w set jettingu.  

wtorek, 7 marca 2017

Vicky Cristina Barcelona (2008), reż. Woody Allen, cz. V

     Placa Sant Felip Neri jest niewielkim placem w Dzielnicy Gotyckiej, otoczonym dość szczelnie z czterech stron ścianami kamienic i kościoła. To spokojne miejsce jest jednak punktem na trasach wielu turystów; będąc tam zbiegłem się nawet z grupą oprowadzaną przez przewodnika. Dla mnie jednak była to możliwość do upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu, ponieważ miejsce to pełniło rolę pleneru dla "Pachnidła" i opisanego teraz "Vicky Cristina Barcelona".
     Na zdjęcia z pierwszego filmu przyjdzie jeszcze pora, teraz czas na bardziej optymistyczne przedstawienie tego miejsca. Tak jak w filmie Allena, w rzeczywistości funkcjonuje tutaj kawiarenka. 
     O ile jej zewnętrzne elementy (krzesła, stoliki, parasole) są zupełnie inne niż w filmie, to tablica z menu zachowała swoją formę (koloru już nie, ale to drobiazg).