niedziela, 24 września 2017

Gra o tron / Game of Thrones (2011), reż. Tim Van Patten, cz. XI

     Wracamy do "Gry o tron" ale póki co nie w postaci szóstego, a pierwszego sezonu. Duża część produkcji początkowych odcinków tego serialu miała miejsce na Malcie. Pewnie taka sytuacja trwałaby przez następnych sześć sezonów gdyby nie pewien nieszczęśliwy wypadek. Ale o tym za chwilę. 
      Pierwszy odcinek, a w nim ślub Khala Drogo i Daenerys. Impreza miała miejsce przy słynnym "Lazurowym oknie", które przestało istnieć 8. marca bieżącego roku. Smutny widok, ale natura nie jest sentymentalna.   
    Przeciwna strona nie zmieniła się tak drastycznie. Okolica dalej wygląda pieknie i mimo faktu, że "oka" już nie ma, wciąż przybywa tu wielu turystów, a cała infrastruktura jest zachowana.
     Mimo, że na powyższym zdjęciu powierzchnia jest w miarę płaska, to już za chwilę robi się bardzo nierówna. Dlatego na potrzeby tej sceny te nierówności pokryto folią, która została przysypana piaskiem, po którym poruszali się aktorzy, statyści i cała ekipa. I to on był przyczyną tego, że produkcja "Gry o tron" pożegnała się z Maltą na zawsze. Kontrahent wynajęty przez producentów wykonał swoją robotę na tyle źle, że folia ostatecznie przepuściła piasek, tworząc nieodwracalne zniszczenia tego bogatego w minerały środowiska. Kara za ten numer (36,500 euro) została nałożona przez Ministerstwo Środowiska na kontrahenta, który przerzucił ją na producentów i na tym się historia kończy. 
     Tak wygląda z bliska ta pechowa strefa. W wielu miejscach ze skał wystają jakieś plastikowe elementy, które najprawdopodobniej miały związek z opisanym wypadkiem.

niedziela, 17 września 2017

13 godzin: Tajna misja w Benghazi / 13 Hours: The Secret Soldiers of Benghazi (2016), reż. Michael Bay

     Michael Bay to gorące nazwisko w świecie filmu. Dla jednych to maszyna do robienia pieniędzy, dla innych "Antychryst" kina rozrywkowego, pozostali albo kupują jego styl albo nie. Jak by nie patrzeć, facet ma swój własny głos. Dla mnie jest on esencją dopracowania technicznego w amerykańskim kinie. Pytanie czy za pomocą tylko tego elementu można zrobić wciągający film zostawiam otwarte. 
     Sam nigdy bym nie przypuszczał, że postawię nogę w miejscu, gdzie ten reżyser pracował. Zakładałem, że bawi się swoimi zabawkami w słonecznej Kalifornii, a reszta świata w jego filmach powstaje tylko na zielonym ekranie. Zdziwienie przyszło, kiedy dobrałem się do filmu opartego na autentycznych wydarzeniach z 2012 roku - ataku libijskich rebeliantów na amerykańską placówkę dyplomatyczna. Fakt, że był kręcony w Europie to jedno. Druga sprawa, że jest to film co najmniej dobry, a jakoś cicho było o nim w Polsce (do dzisiaj nie ma nawet zarysu fabuły na Filmwebie). Wciąż jest to kino typowo męskie, dużo tu wybuchów, strzelanin (na tym oparta jest właściwie główna oś fabuły), są wyłącznie źli i dobrzy, ale ktoś, kto jest wrażliwy na tego pana reżysera, nie powinien wymiotować podczas seansu. Ja z przyjemnością do tego filmu wrócę.   
     Nie rozpisując się za bardzo ponad to, co tu najbardziej interesujące, przechodzę do sedna. Zdecydowana większość filmu była kręcona na Malcie (jedynie pojedyncze ujęcia powstały w Maroku). O każdym z miejsc będę krótko pisał przy wklejaniu konkretnych zdjęć. Teraz pora na jedną z początkowych scen, gdzie cierpliwość dwóch amerykańskich agentów poddawana jest próbie przez lokalnych stróżów prawa.  
     Kontrola, do której zostali zatrzymani została nakręcona w Valletcie przy ulicy Liesse nad którą znajduje się charakterystyczna kładka.
     Miejsce zostało dość dosadnie przerobione na libijski krajobraz. Pojawiają się zwisające po bokach flagi, druty kolczaste, podziurawione płachty, poniszczone auta, porozrzucany złom i masa facetów z bronią. Do tego dochodzi ogarniający wszystko dym. 
     To ujęcie zostało nakręcone ze wspomnianego wcześniej przejścia nad ulicą. Punkt światła jest zagadkowego pochodzenia  w świecie filmowym (ni to odbicie słońca, ni lampa) i miał chyba za zadanie jedynie ożywić obraz, właśnie w takim bay'owskim stylu.
     Tuż przy tym miejscu stoi jeden z dwóch (które zauważyłem na wyspie) znaków, sygnalizujących wielkość przemysłu filmowego jaki tam się rozwija. Podanych jest tu 6 tytułów filmów, które były kręcone w tym miejscu, między innymi właśnie "13 godzin...".

niedziela, 10 września 2017

Popeye (1980), reż. Robert Altman

     Nie będę ukrywał że o filmowej wersji przygód słynnego animowanego marynarza, z Robinem Williamsem w roli tytułowej, wiedziałem od dawna. Prawda jest taka, że o fakcie istnienia takiej adaptacji dowiedziałem się kilkanaście miesięcy temu, kiedy trafiłem na filmik, który opisywał plany filmowe dostępne dla turystów. To wtedy pierwszy raz zobaczyłem zdjęcie bajkowej osady składającej się z kolorowych domków skupionych nad brzegiem zatoki. 
     Wioska Sweet Haven była budowana siedem miesięcy 1979 roku przez 165 pracowników. Drzewo, z których zbudowano te charakterystyczne domki, sprowadzono z Holandii i Kanady. Do finalnego efektu zużyto ponad 7 ton gwoździ i 7,5 tysiąca litrów farby. Bezpośrednio oo zakończeniu produkcji budynki zostały powleczone powłoką zabezpieczającą przed niszczeniem. Niedługo potem ówczesny premier Malty zgłosił pomysł zburzenia wioski, ale członkowie Maltańskiej Komisji Filmowej słusznie przekonali go, żeby obiekt zostać jako ciekawostka turystyczna, która, jak pokazał czas, stała się jedną z najpopularniejszych atrakcji tego kraju.   
     Pierwsze ujęcie pokazujące wioskę skupia się na kościele, znajdującym się w górnych partiach zatoki. Fotografując to miejsce skierowałem uwagę niestety na niewłaściwym obiekcie (budynku widocznym tutaj po lewej stronie), uznając go za pozostałość kościoła. Jak się okazuje, ten znajdował się w miejscu bloków widocznych po prawej stronie. Zostały one szczelnie zabudowane deskami, udając kościół właśnie. Konstrukcja, która mnie zmyliła, wtedy jeszcze nie istniała, natomiast dzisiaj mieści się w niej kasa i główne wejście.
     Pierwsza panorama wioski, widoczna z poziomu wejścia do niej. Co uderza przed wszystkim, to fakt, że w filmie wygląda znacznie bardziej ponuro niż obecnie (a wydawać by się mogło, że powinno być odwrotnie). Prawda jest taka, że mimo iż obraz zawiera sporo humoru, a postać Popeye'a kojarzona jest głównie z humorystycznymi animacjami, samego filmu nie nazwałbym w pierwszej kolejności familijnym. Pojawiają się w nim bowiem wątki hazardu (z wykorzystaniem do jego uprawiania niemowlaka) czy nawet prostytucji.   
     W filmie, mimo swojej bajkowości, wioska ma charakter bardziej realistycznego, rybackiego portu, natomiast obecnie to miejsce jest nieco inne -  bardzo kolorowe i wesołe. W tle słychać dość głośną muzykę, a na uliczkach widać dużo dzieci uganiających się za animatorami przebranymi w postacie z filmu.
     Ten domek, znajdujący się niemal na samym końcu drogi bignącej przez wioskę, to miejsce zamieszkania Olivi i jej rodzinki oraz Popeye'a, który wynajął tu pokój. Jego zdjęcia z bliska, a także wnętrza, pojawią się między innymi w kolejnych postach. Przy tej okazji zachęcam do zmierzenia się, w miarę możliwości, z tym filmem, ponieważ spora część nadchodzących porównań będzie pochodzić właśnie z wioski Popeye'a, a myślę, że oglądanie ich bez kontekstu może okazać się mniej interesujące

niedziela, 3 września 2017

Wyspa piratów / Cutthroat Island (1995), reż. Renny Harlin

     Renny Harlin, człowiek odpowiedzialny za takie obrazy jak "Szklana pułapka 2", "Na krawędzi" czy "Długi pocałunek na dobranoc" odpowiadał w 1995 roku za produkcję, która niechlubnie zapisała się w historii filmu. Realizacja "Wyspy piratów" okazała się bowiem jedną z największych porażek finansowych w historii kina (przy budżecie 100 mln dolarów do producentów wróciło tylko 10 mln). W konsekwencji tego, na długo zaprzestano myśleć o kręceniu jakichkolwiek filmów o tematyce pirackiej, aktorzy i reżyser zaczęli gwałtownie tracić renomę (ci pierwsi jeszcze podczas produkcji, wiedząc co się szykuje chcieli zerwać kontrakty), a firma odpowiedzialna za produkcję takich hitów jak "Rambo", "Terminator 2", "Pamięć absolutna" czy "Nagi instynkt" zmuszona była ogłosić bankructwo. 
     Jeśli chodzi o moje zdanie to sądzę, że film nie zasługiwał na tak okrutny los. Chociaż nie oglądałem go z ponadprzeciętną ciekawością, to uważam, że to całkiem solidne kino przygodowe. 
     A mówiąc o przygodzie, to mamy okazję porównać zdjęcia ze sceny akcji, kręconej w tym samym miejscu, gdzie znajdował się port z "Hrabiego Monte Christo". To na tej samej ulicy nakręcono dynamiczny pościg za głównymi bohaterami. Sekwencja zaczyna się od samego początku tej promenady, na wysokości łuku, który widoczny jest też w pojedynczych ujęciach "Hrabiego...". Kilka elementów zostało tutaj dodanych, żeby wpasować to miejsce w odpowiednie ramy czasowe.
      To samo miejsce ukazane z drugiej strony bramy pokazuje, że stan budynków był wtedy nieco gorszy, co w tym wypadku mogło być na rękę filmowcom.
     Być może w 1995 roku samochody też mogły się tędy poruszać, ale obecnie jezdnia jest już konkretnie odseparowana od deptaka. Drugi łuk, widoczny na wprost, został najpewniej zbudowany specjalnie do filmu, natomiast podcienie widoczne po prawej stronie to te same, które pojawiły się już w poprzednim poście dotyczącym "Hrabiego...".