niedziela, 24 czerwca 2018

Gra o tron / Game of Thrones (2011), reż. Brian Kirk, cz. XVII

     Pjazza Mesquita była już na blogu przy okazji odcinka "Lord Snow", kiedy Eddard odwiedział Littlefingera w jego "firmie". Teraz pora na kilka screenów tego samego miejsca z odcinka "The Wolf and the Lion", w którym Stark zmierzy się w pojedynku z Jaime'm Lannisterem.
      Taka szeroka perspektywa pozwala łatwo ocenić jakie zmiany wprowadzono na potrzeby produkcji, z których najciekawszą wydaje mi się pokrycie chodnika błotem. Niby jest to drobiazg, ale znacząco zmienia całe otoczenie, dodając temu miejscu surowości.
     Innym elementem, który odróżnia porównywane zdjęcia jest słońce. Nie wiem czy było to w jakiś sposób wymuszone czy przypadkowe, ale brak jaskrawego słońca w scenach serialu działa na korzyść historii. W tym konkretnym ujęciu widać również wyraźniej, że drzwi zostały zmienione, choć nie wiem w jakiej kolejności.  
      Przeciwna strona placu, na której widać jeszcze większą ilość zainstalowanej scenografii w formie niezastąpionych skrawków materiałów, ale też pozbijanych niezdarnie desek i kijów. 
     Dalsze ujęcie ujawnia jeszcze większą ilość wspomnianych elementów i kawałek drzewa, które pojawi się przy okazji innego filmu. 

niedziela, 17 czerwca 2018

Dzień Tryfidów / The Day of the Triffids (1962), reż. Steve Sekely, Freddie Francis

     Od kilku miesięcy moje filmowe zainteresowania kierują się w stronę filmów science fiction lat 50-tych i 60-tych. Często są to produkcje po prostu nudne, ale lubię je "wertować" ze względu na inne walory, które często się w nich pojawiają. Bywają takie, które są tak głupie, że aż śmieszne. Inne posiadają fajne wyobrażenie o przyszłości, nazywane retrofuturyzmem, które mnie pociąga swoją naiwnością, stylem czy nieprzeciętną wyobraźnią. Ale jest kilka takich obrazów, które mają wciągający klimat albo po prostu są ciekawe i chętnie kiedyś do nich wrócę. "Dzień Tryfidów" z 1962 roku jest brytyjską adaptacją powieści Johna Wyndhama wydanej w 1951 roku. Film ma charakter apokaliptyczny: cała planeta pada ofiarą dwutorowo ciągnącej się katastrofy. Film nie trafił do mojego zestawienia najciekawszych produkcji, ale podczas jego oglądania dość mocno się zaskoczyłem, bo w pewnym momencie pojawia się w nim lokacja, która wydała mi się bardzo znajoma. 
     Mowa o barcelońskim Poble Espanyol, znanym już na blogu z filmu "Pachnidło". Szykując się do tamtej wycieczki albo nie trafiłem na "Dzień...", albo ominąłem go uznając za mało istotny hiszpański film (wiem, że to nie fair tak mówić, ale po prostu wątpiłem w możliwość znalezienia jakiegoś historycznego filmu). Charakterystyczne łuki i okna nad nimi pojawiają się dosłownie na dwie sekundy, ale to wystarczy żeby je rozpoznać. Bohaterowie znajdują się akurat w Hiszpanii, więc uznałem za prawdopodobne, że ujęcie było tam kręcone. I po sprawdzeniu okazało się to prawdą. 
     Porównałem zdjęcia które mam z wycieczki z ujęciami filmowymi i udało mi się dopasować względnie poprawnie dwa z nich. Pewne drobiazgi różnią te miejsca, ale istotną zmianą jest balkon, który został dobudowany po nakręceniu  filmu, choć ciężko mi powiedzieć kiedy dokładnie. Aż tak dużej różnicy nie widać na porównaniach z "Pachnidła".

niedziela, 10 czerwca 2018

Troja / Troy (2004), reż. Wolfgang Petersen, cz. II

     Czas na kolejne lokacje z epickiego filmu "Troja" Wolfganga Petersena.
     Dzisiaj będzie to okolica jednej z najpopularniejszych plaż Malty - Ghajn Tuffieha (sąsiedztwo innej znanej plaży - Golden Bay). Mało na tej wyspie plaż piaszczystych, a wspomniana należy właśnie do tych wyjątków. Tutaj Odyseusz zostaje zagadnięty przez greckich wysłanników. Co przede wszystkim zostało zmienione to fragment wzniesienia, który został dodany do płaskiej skały na wprost. 
     Niestety odnalezienie dokładnego miejsca w którym znajdowało się drzewo z siedzącym pod nim aktorem nie było możliwe. Sugerowałem się między innymi odległością od ścieżki, którą idą statyści i linią brzegową, ale wciąż nie mam pewności jak blisko byłem właściwego miejsca.
     Obecnie nie ma tu żadnego śladu po drzewie, które, wszystko na to wskazuje, było sztuczne. Pamiętam, że w miejscu po którym krążyłem znajdowała się tablica pamiątkowa, wspominająca coś o jakimś Żydzie, co mnie zdziwiło (strome, zarośnięcie zbocze to dość nietypowe miejsce na jakiekolwiek znaki). Zdjęcie w tym kierunku zrobiłem dla formalności; chyba nigdy się nie dowiem jak blisko byłem właściwego miejsca.

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Hrabia Monte Christo / The Count of Monte Cristo (2002), reż. Kevin Reynolds, cz. III

     Kolejne spojrzenie na dość oryginalną lokację z filmu "Hrabia Monte Christo".
     Widoczny tutaj fragment wydrążonej ścieżki to jego najszersza część. Wzdłuż niej pojawiły się sporej wielkości kamienie, raczej przyniesione tu siłą wody niż spadające z góry.
     Pisałem wcześniej, że mimo ciekawych widoków ten szlak był praktycznie pozbawiony turystów. Ja sam nie odważyłem się przejść po tych schodach.
    Na tym zdjęciu lepiej widać ich umiejscowienie: prowadzą tuż nad kotłującą się wodą. Nie ma się tam czego złapać, a jedyna myśl jaka mi wtedy przychodziła do głowy to pytanie "z jaką siłą bezwładne ciało uderzałoby w skały?"
     Kto oglądał film ten może pamięta, że to ujęcie właściwie rozpoczynało scenę tutaj kręconą, ale zostawiłem je na koniec, bo jest najciekawsze. Filmowcy mieli szczęście, że w momencie kręcenia most prowadzący na falochron jeszcze nie istniał (oryginalny został zniszczony podczas II wojny światowej, a nowy postawiony w 2012 roku). Dzięki temu mogli sobie pozwolić na szerszą panoramę, w której zmieściły się jeszcze dwa statki.