niedziela, 30 czerwca 2019

The Grand Budapest Hotel (2014), reż. Wes Anderson

     Największą serią zdjęć jaką przywiozłem z ostatniej wycieczki są te, pochodzące z filmu "Grand Budapest Hotel". Oryginalny obraz Wesa Andersona to właściwie bajka w formie filmu. Porównując filmowe ujęcia z faktycznymi plenerami dotarło do mnie jak dużo pracy kosztowało stworzenie tej historii.
      Lwia część zdjęć kręcona była tuż przy polsko-niemieckiej granicy w miejscowości Goerlitz - uznanej za europejskie miasto filmowe tego dziesięciolecia. Ściana z otwierającej film sekwencji mieści się przy ulicy Bergstrasse. To co widzimy na filmie to połączenie oryginalnej lokacji i panoramy Goerlitz wklejonej na murem. Co istotne, dalsza część sekwencji, z dziewczyną zmierzającą przez cmentarz w kierunku pomnika autora, również była kręcona w tym miejscu. Niestety teren jest zamknięty dla osób z zewnątrz. Ciekawostką jest fakt, że napis "WÄHLT THÄLMANN!", który dla potrzeb "Grand Budapest..." został zamalowany, a potem ponownie odsłonięty to pozostałość po... niemieckim filmie politycznym, kręconym tutaj w 1985 roku. 
       Frontowa część hotelu do Stadthalle, czyli miejska hala, z dobudowanym przed nią fragmentem scenografii. Muszę się przyznać, że moje zdjęcie jest oszukane. Ponieważ budynek jest otoczony płotem z tej strony, gdzie kręcono te sceny, jego zbliżenie wykonałem z drugiej strony (która w tym miejscu wygląda identycznie). 
      Tutaj widać już właściwy fragment hali. Zastanawiałem się, czy ściany faktycznie były malowane na różowy kolor, ale ze zdjęć znalezionych w internecie wynika, że tak efekt został osiągnięty w postprodukcji, cyfrową manipulacją kolorami.
     Jeszcze dalsze ujęcie to największa panorama frontu widoczna w filmie (nie licząc widoku całego hotelu, no ale to już nie była autentyczna lokacja tylko makieta). Jak pisałem, budynek obecnie jest w dużej części zagrodzony, a to z racji trwających tu prac remontowych. Wewnątrz kręcono też scenę rozmowy młodego pisarza (Jude Law) z Panem Moustafą (F. Murray Abraham)  w ogromnej restauracji.

niedziela, 23 czerwca 2019

Bękarty wojny / Inglourious Basterds (2009), reż. Quentin Tarantino

     W końcu przyszedł czas na relację z lokacji, której odwiedzenie planowałem od około dwóch lat. Nie to, że przygotowania tyle trwały, ale różne osobiste sprawy nie pozwalały na wcześniejszą wizytę. A mowa o niemieckiej miejscowości Sebnitz, znajdującej się niedaleko polskiej granicy (a jeszcze bliżej czeskiej). Na tutejszych łąkach powstała kultowa, w moim mniemaniu, scena otwierająca "Bękarty wojny". 20 minut rozmowy, a dostajemy tu cały wachlarz emocji: spokój, niepewność, współczucie, strach, złość a wszystko to pokazane świetną grą, w świetnych zdjęciach i pięknym (a jakże) krajobrazie. 
      Zmotoryzowani, chcąc dostać się w to miejsce muszą zostawić swoje pojazdy na polnej drodze i przejść kilkaset metrów. Warto, nawet jeśli ktoś nie interesuje się filmem, bo widoki po drodze przypominają te z reklam "Milki" albo innych podobnych. Dodam, że pogoda była pochmurna, więc mogę sobie tylko wyobrazić o ile lepiej wygląda ta okolica w słoneczny dzień. Odkrywając tę lokację w internecie widziałem, że spora część domku wciąż tam stała. Niestety, ja zastałem gołą łąkę, bez najmniejszego śladu filmowej scenografii. Żałuję, że się spóźniłem, bo fajnie by było dotknąć tej filmowej historii, ale i tak cieszę się, że mogłem tam być.
      Jednak poza tą istotną różnicą, cała panorama wygląda niemal identycznie. A trzeba zaznaczyć, że mamy 10 lat przerwy w środowisku natury, a ta potrafi zaskakiwać.
      Jak już wspomniałem, słońce operowało znacznie mniej niż na filmie (przypuszczam, że pora roku też była inna, bo wygląda na to, że zdjęcia kręcono jesienią), ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że i tak mocno korygowano barwy, bo to co widać na filmie jest po prostu zbyt idealne, wręcz baśniowe. A taki efekt będzie widoczny praktycznie na każdym z prezentowanych tu ujęć.  

niedziela, 9 czerwca 2019

Bad Company (2002), reż. Joel Schumacher, cz. II

    Jakoś tak wyszło, że pierwszy post na tym blogu dotyczył filmu "Bad Company". Po sześciu latach wracam do tego filmu, bo w końcu udało mi się odwiedzić lokację, która przez kilka wizyt w Pradze z różnych powodów była dla mnie niedostępna.
     Mowa o wysepce Streleckty ostrov, znajdującej się pod mostem Legii. To na jej północnym brzegu nakręcono scenę spotkania agenta Oakesa oraz fałszywego Michaela Turnera z Adrikiem Vasem. Kilka razy chciałem dostać się w to miejsce, ale albo brakło mi czasu, albo teren był zamknięty z powodu prac tam prowadzonych. Z powyższej perspektywy (czyli z mostu Karola), filmowa i współczesna wyspa wyglądają dość podobnie. 
     Sytuacja zmienia się, kiedy znajdziemy się na terenie wyspy. Losowo powstałe ścieżki zmieniły się w zadbany teren zielony z wytyczonymi szlakami. 
     Kilka większych drzew co prawda zniknęło, ale za to posadzono wiele innych młodszych.
     Odwiedziłem to miejsce w lutym, więc może się wydawać, że po całym tym "remoncie" miejsce straciło na uroku, ale założę się, że w okresie wiosenno-letnim jest tutaj równie zielono jak na filmie.

poniedziałek, 3 czerwca 2019

Zemsta Świętego / Vendetta for the Saint (1969), reż. Jim O'Connolly, cz. IX

     Pora na jedną z ciekawszych lokacji, którą odwiedziłem na Malcie. Mowa o moście Madliena znajdującym się w miejscowości Gharghur. To w jego okolice Świętemu udaje się uciec, po tym jak był przetrzymywany w jednej z posiadłości mafii. 
     O ile most udało się zidentyfikować na mapie, o tyle dotarcie do niego było już większym problemem. Znajduje się on w sąsiedztwie kompleksu hoteli z jednej strony oraz domków jednorodzinnym z drugiej, ale prowadzi do niego skromna, niepozorna droga. Do tego nie widać go z większej odległości, toteż do samego końca wędrówki nie miałem pewności czy jestem już blisko i czy w ogóle idę we właściwym kierunku. (W tym miejscu muszę zwrócić uwagę na życzliwość mieszkańców Malty. Będąc już przy samym moście, ale wciąż nie dowierzając że jestem na miejscu, zatrzymała się przy nas kobieta jadąca tą drogą i zapytała, czy nie potrzebujemy pomocy.)
      Po dotarciu na miejsce zaczęły się kolejne "schody". Okazało się, że miejsce z którego wykonano najwięcej ujęć (a więc zbocze po jednej stronie mostu) jest zagrodzony bramą z informacją, że teren jest prywatny. Długo się zastanawiałem czy nie próbować jednak pokonać tej bariery, ale ostatecznie, będąc maksymalnie sfrustrowany, odpuściłem. Co prawda oprócz wspomnianej kobiety w aucie długo nie było tu widać żywej duszy, ale sąsiedztwo hoteli skutecznie mnie zdemotywowało.
     A jednak, zdjęcia zostały zrobione. Oddalając się od mostu ze świadomością, że jeśli w ogóle, to długo tu nie zawitam, a te lokacje i film z którego pochodzą były dla mnie istotne, jeszcze raz walczyłem z myślą przebicia się przez płot. Wtedy, po drugiej stronie mostu, zauważyłem ogólnodostępne schody, prowadzące na dno doliny. Może słowo "ogólnodostępne" jest przesadzone, bo całość była solidnie pozarastana krzakami, ale jednak zdecydowałem się zejść i zaatakować interesujący mnie teren z dołu. Nie licząc kilku zadrapań misja się powiodła.
     Owoce można podziwiać na powyższych zdjęciach. Cały teren wygląda na znacznie bardziej suchy niż to jest w filmie, ale poza tym, biorąc pod uwagę ilość czasu jaki minął i środowisko z jakim mamy do czynienia, zmiany są niewielkie.