Na początku lat 80-tych Spielberg był bardzo mocno zainteresowany nakręceniem kolejnego filmu z serii o Jamesie Bondzie (chodziło o "Tylko dla twoich oczu"). Producent Albert R. Broccoli odpowiedział na jego propozycję, że chce, aby filmy o agencie 007 reżyserowali jedynie brytyjscy twórcy i tak projektem zajął się John Glen. Niedługo potem Geroge Lucas dał mu jednak okazję pokazać swoje zdolności w podobnym garunkowo filmie, pozwalając pokierować ekipą przy produkcji "Poszukiwaczy zaginionej arki". Wyszedł kultowy film z ikoniczną postacią, ale trudno na jego bazie domyślać się jak wyglądałby Spielbergerowski Bond. I chyba już nigdy nie będziemy mieli okazji o tym się przekonać. Możemy za to wyjść w szpiegowskie klimaty tego artysty w jego ostatnim filmie co czynię od razu.
Ponownie mamy Wrocław udający Berlin, a w sąsiedztwie świeżo powstający Mur Berliński. Zdesperowani ludzie, zdając sobie sprawe z konsekwencji odseparowania, starają się jeszcze przedostać wszystkimi możliwymi sposobami na "wolną" stronę miasta. Budynek, który widać na obu pierwszych zdjęciach do rzeczywsita kamienica. Nawet zamurowane okna na parterze to autentyczne elementy otoczenia.
Ludzie, którzy kotłują się przed budynkiem to statyści, którym udało się zakwalifikować do tej roli, natomiast ci, którzy zwisają z okien to najpewniej profesjonalni kaskaderzy.
Ujęcie z durgiej strony muru. W tym wypadku cały parter i pierwsze piętro kamienicy widocznej w tle zostały zasłoniete sztucznymi cegłami. Wyglądało to na wycięte z większego arkuszu fragmenty ściany cegieł dopasowane do rozmiarów konrketnego okna czy drzwi. Zauważyłem, że nawet małe tabliczki przybite do ściany informujące o napięciu czy gazie (widoczne też na pierwszych dwóch zdjęciach) zostały zamalowane na szary kolor. Pełen profesjonalizm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz