Ostatniego wieczoru statystyki odwiedzin zwariowały na tyle, że domniemałem jakiegoś cybernetycznego ataku, chociaż nie mogłem znaleźć odpowiedniego motywu dla niego. Sytuacja się rozjaśniła, kiedy sprawdziłem źródła odwiedzin. Dziękuję więc Czytelnikom, którzy pofatygowali się wspomnieć o tym blogu w miły sposób w dwóch miejscach.
Co do sedna dzisiejszego postu, znowu kierujemy się do Krakowa śladami "Listy Schindlera".
Zdjęcie powyżej przedstawia Starą Synagogę na Kazimierzu. W filmie jest to miejsce tuż za bramą getta, w którym niemieccy żołnierze spisywali wszystkie osoby, które miały spędzić tam najbliższe dni. Pani ze Skody miała więcej czasu niż ja, dlatego nie miałem innego wyboru jak umieścić auto na zdjęciu, co w sumie nie jest złe, bo w jakiś sposób łączy się z mundurami przy stolikach.
Tutaj również Kazimierz - w filmie ze sceną likwidacji getta, obecnie jako tętniące życiem miejsce spotkań pełne kawiarenek.
Odwiedzając to miejsce miałem mieszane uczucia. Do tej pory znałem je tylko z filmu, a więc jako ponure, przygnębiające i odnoszące się do przykrych wydarzeń, którym zazwyczaj zostawia się jakiś fragment "ku pamięci". Tutaj nie było po tym śladu, postąpiono wręcz odwrotnie, co jest właściwie zrozumiałe, bo to tylko lokacja odnosząca się do filmu, a nie wydarzeń historycznych. Mimo wszystko, chyba przez dużą sugestywność i emocje płynące z tych scen, czułem tutaj jakiś dyskomfort.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz