wtorek, 15 września 2015

Popiół i diament (1958), reż. Andrzej Wajda, cz. VI

          W dzisiejszym poście jeszcze raz kawałek polskiego kina, a jednocześnie znowu Kapliczne Wzgórze - jedna z przyjemniejszych lokacji, jakie do tej pory udało mi się odwiedzić. 
     Jak wspominałem już w poprzednich postach, miejsca obfitujące w przyrodę i przy których minęło sporo czasu od produkcji, zawsze cieszyły się moim zainteresowaniem. Nawet, jeśli dotyczą niezbyt atrakcyjnego filmu, oglądanie zastanych tam zmian potrafi dać sporo satysfakcji. Będąc na przedmieściach Trzebnicy delektowałem się tą wizytą jak mało kiedy. Pogoda była wzorowa, w okolicy prawie żadnego człowieka, nigdzie mi się nie spieszyło, więc mogłem sobie pozwolić na chwilę zapomnienia i przenieść się w przeszłość. W przypadku powyższego zdjęcia zaszło stosunkowo niewiele zmian, ale i tak ustalenie odpowiednich drzew spośród kilku podobnych zajęło mi chwilę.  
     To bodaj najbardziej popularne ujęcie z "Popiołu...", jeśli nie w ogóle z całej filmografii Zbigniewa Cybulskiego. Szykując się do wycieczki, to właśnie tym miejscem byłem najbardziej zaintrygowany. Jak widać, nie ma tu już tej filmowej przestrzeni, ale wciąż zachowana jest zbliżona linia horyzontu i polna droga, przy której rozgrywała się akcja w tej scenie. 
     Niby miałem dużo czasu na sfotografowanie każdego ujęcia, ale i tak nie wymierzyłem odpowiednio tego kadru. Prawdę mówiąc, to w tym wypadku miałem duże wątpliwości, czy stoję przy właściwym drzewie, bo jego wygląd nie jest tożsamy z tym widocznym na filmie, czego nie usprawiedliwia nawet miniony czas. Jego położenie wyciągnąłem z akcji filmowej, ale możliwe jest, że (choćby ze względu na światło) to konkretne ujęcie zostało nakręcone wbrew temu co widać na ekranie, przy zupełnie innym drzewie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz