środa, 29 stycznia 2014

Lista Schindlera / Schindler's List (1993), reż. Steven Spielberg

     Skoro byłem w Krakowie, nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby na mojej trasie zabrakło przynajmniej kilku miejsc z najgłośniejszej produkcji, jaka tam powstawała. Zdjęcia do "Listy Schindlera", filmu, który od 2004 roku znajduje się pośród obrazów budujących dziedzictwo kulturowe USA, prawie w całości były kręcone w stolicy Małopolski. Miałem więc na czym wyładowywać baterie. To tutaj, szczególnie przy jednym punkcie, serce waliło mi najmocniej z całej dotychczasowej zabawy w te klocki. Tutaj też najbardziej się rozczarowałem, kiedy po dotarciu na Wzgórze Lasoty okazało się, że nie ma możliwości zrobienia zdjęć zgodnie ze scenami, w których Schindler obserwował dziewczynkę w czerwonym płaszczyku. Po tylu latach, drzewa rozrosły się na tyle, że trudno było dostrzec przez nie cokolwiek. Oprócz tego pojedynczego wypadku, seria jest zadowalająca (przynajmniej dla mnie). To że, tak jak "Kafka", film jest czarno-biały, a akcja toczy się w połowie XIX wieku, dodaje całości ciekawego kontrastu. 
     Produkcja filmu miała miejsce na początku 1993 roku, w momencie kiedy reżyser kończył pracę nad "Parkiem Jurajskim". Podobno dlatego fazą post-produkcyjną tamtego filmu kierował już zdalnie, w czym pomagał mu George Lucas. Porównując tematykę obu filmów, można przypuszczać, że takim ludziom rutyna w życiu zawodowym nie grozi.       
     Ujęcie, podczas którego Żydzi zostają przesiedleni do getta, które znajdowało się w dzielnicy Podgórze. W filmie jednak, statyści idą w przeciwnym kierunku - tak, jakby opuszczali teren zamknięty. Zdecydowano się kręcić w ten sposób, ponieważ gdyby sfilmowano tę scenę zgodnie z historią, w kadrze pojawiłoby się zbyt dużo budowli sugerujących współczesne lata.  
     Wejście do kamienicy, w której znajduje się mieszkanie, przydzielone Schindlerowi po wypędzeniu stamtąd rodziny żydowskiej. Jest to ta sama kamienica, w której mieszkała autentyczna postać. Przed wejściem, po prawej stronie wisi tabliczka, która mogłaby na to wskazywać, ale ja nie mogłem z niej nic odczytać. Co prawda, w filmie też jest widoczna, ale również nieczytelna. Na tym zdjęciu fajnie widać, jak zwyczajna ulica może się ciekawie zmienić po niewielkiej ingerencji. Albo z drugiej strony - jak bardzo zmieniła się z czasem. 
     To samo miejsce, uchwycone pod innym kątem. Najprawdopodobniej lampa, znajdująca się po lewej stronie (widoczna też na zdjęciu wyżej), została postawiona tylko na potrzeby filmu, do podkręcenia klimatu, bo kilka metrów przed nią stoi prawdziwa. Swoją drogą ciekawe, gdzie takie rzeczy trafiają po zakończeniu zdjęć. Ale w tym wypadku, bardziej niż lampa, intryguje mnie kwestia tzw. graffiti. Myślę, że w 1993 roku takich bazgrołów było nie mniej niż obecnie i zdaje się nawet, że fragment owych jest widoczny po prawej stronie wejścia do klatki.    

wtorek, 21 stycznia 2014

Vinci (2004), reż. Juliusz Machulski, cz. II

     Kilka kolejnych zdjęć z filmu "Vinci". Tym razem spojrzenie na miejsce, któremu przyglądają się również główni bohaterowie tej historii - Muzeum Czartoryskich, gdzie przechowywany jest obiekt ich zainteresowania. W momencie moich odwiedzin Krakowa, muzeum było zamknięte, ponieważ odbywał się tam kompleksowy remont. Na szczęście, nie przeszkodziło to, aby przyjrzeć się mu z zewnątrz. 
     I tak na przykład Cuma, wychodząc z orientacyjnego zwiedzania muzeum, nie musiał robić slalomu między zaparkowanymi autami. W tamtym czasie, co będzie można zobaczyć na innych zdjęciach, parkowanie przy tej ulicy było możliwe, ale dopiero od następnego budynku. Oprócz tego, że zrobiło się ciasno, z pomocą elementów dodanych po lewej i prawej stronie, jest również jakby czyściej i bezpieczniej ;) 
      
     Oba powyższe zdjęcia przedstawiają tą samą ulicę, z jednej strony, z tym, że ujęcia były wykonane z różnych odległości. Dużych zmian tutaj nie ma, oprócz tej, że asfalt został zamieniony na kostkę. To na tej ulicy, a może raczej pod nią, rozgrywa się sprawnie zrealizowana scena napadu na ambulans, wobec której pojawiły się oskarżenia o plagiat. Jak było naprawdę, nie mam ochoty wnikać. Wiem tylko, że skoro filmowi policjanci widzieli to "w jednym filmie", sam pomysł był znany podczas produkcji. Najlepsze ujęcie tego miejsca zostało nagrane ze znajdującego się naprzeciwko hotelu, ale, przeczuwając porażkę, nie śmiałem zawracać pracownikom głowy w tej sprawie.
     Jeszcze jedno ujęcie z muzeum. Widać, że elewacja w międzyczasie była już odnawiana, natomiast plakat wiszący na jednym z okien zachęca do odwiedzenia tego miejsca po aktualnym remoncie. Wydaje mi się, że samochody na filmie zostały zaparkowane po lewej stronie celowo, żeby zrobić miejsce dla studzienki przykrytej namiotem, która zainspiruje bohaterów do sposobu na zejście pod powierzchnię ulicy. turystyka filmowa

wtorek, 14 stycznia 2014

Amadeusz / Amadeus (1984), reż. Miloš Forman

     Kiedy przypominam sobie pierwszy seans "Amadeusza", na małym telewizorku, który współdzieliłem z siostrą, mam przed oczami finałową scenę - pogrzeb tytułowego bohatera w strugach gęstego deszczu, któremu towarzyszy przeszywająca muzyka, napisana zapewne przez owego kompozytora. Ale oprócz tego momentu zapamiętałem jeszcze coś, mniej obrazowego - film przykuł moją uwagę bardziej, niż cokolwiek innego, co wówczas oglądałem. Nie słyszałem wtedy o czymś takim jak język filmu, nie miałem pojęcia o technicznych aspektach produkcji. Wydaje mi się, że kupiły mnie po prostu dwie główne postacie, a właściwie to, co między nimi zachodzi. Scenariusz powstał na podstawie sztuki teatralnej, więc to by się zgadzało. A fakt, że Forman jest znakomitym reżyserem, dodatkowo podniósł ten wątek na wyższy poziom. Jeśli Oscary są wyznacznikiem jakości filmu, to warto wspomnieć, że "Amadeusz" dostał ich osiem, w tym, w czterech najważniejszych kategoriach (film, reżyser, scenariusz, aktor).   
     Filmy historyczne często wymagają konstrukcji planów charakterystycznych dla epoki, w której toczy się akcja. W przypadku tej produkcji, chociaż jest długa, a jej fabuła rozgrywa się w wielu miejscach, była potrzeba zbudowania jedynie czterech scenografii. Większość scen kręcona była bowiem w autentycznych lokacjach (i tak np. premiera opery Don Giovanni była nagrywana w tym samym miejscu, w którym prawie 200 lat temu rzeczywiście się odbyła). Co jest jeszcze bardziej nietypowe, dla filmów z każdego gatunku, zdjęcia odbywały się bez sztucznego oświetlenia. 
     Chociaż nie było potrzeby stawiania fasad budynków tworzących całe ulice, na powyższym zdjęciu widać sztuczną ścianę (zielona za środkową bramą). Trudno stwierdzić, jaka miała być jej rola. Przypuszczam, że widoczne współcześnie drzewa były znacznie mniejsze i odsłaniały znajdujące się z tyłu budynki, ale one nie różnią się znacznie pod kątem stylu, od tych widocznych na środkowym planie. Być może był to pomysł scenografa, który uznał, że otwarta przestrzeń będzie tu nieodpowiednia. Ale znowu, czy byłby to wystarczający powód, żeby dla kilku sekund budować taką konstrukcję?
      W momencie kręcenia zdjęć, w Czechosłowacji panował ustrój komunistyczny. Brak anten telewizyjnych, nadmiaru plastikowych ozdób czy asfaltu był na rękę twórcom, którzy dzięki temu mogli łatwiej uzyskać wrażanie XVIII-wiecznego Wiednia. W tym ujęciu szczególne wrażenie robi budynek po lewej stronie. Kontrast między tym jak wygląda teraz i w połowie lat 80-tych nasuwa pytanie, czy aby na pewno nie był on postarzany na potrzeby filmu.   
     Robiąc to zdjęcie nieco się pomyliłem i opuściłem w kadrze jedną kamienicę z lewej strony, a szkoda, bo to na niej znajdują się najciekawsze wzory z całego widocznego rzędu. Zamiast tego można przyjrzeć się kostce przy zbiegu ulic, gdzie zmienia wzór, czego nie widać na ujęciu filmowym. Można odnieść złudne wrażenie, że tam jest jednolita. Ale ponieważ stałem w trochę innym miejscu niż kamera, to przejście może mieć miejsce za statystami. 

wtorek, 7 stycznia 2014

Kafka (1991), reż. Steven Soderbergh

     Steven Soderbergh należy do wąskiego grona reżyserów, którzy potrafią stworzyć dobry film, w więcej niż tylko jednym gatunku. Erin Brokckovich, Traffic, Epidemia Strachu, seria Ocean's, Panaceum czy Magic Mike to obrazy tego samego faceta. Dlatego byłem zdziwiony i nie do końca obojętny na informację, że chce zakończyć swoją karierę w kinie. Jeszcze do jesieni 2013 roku decyzja ta była niekonsekwentna, bo Steven pracował wtedy nad miniserialem, którego premiera ma mieć miejsce w tym roku. Zobaczymy co będzie dalej. Oby kilka miesięcy przerywy sprawiło, że jednak zatęskni za filmem. 
     Tymczasem pora spojrzeć na kadry z jego drugiego pełnometrażowego filmu. Opary luźno na życiu i prozie Franza Kafki, wprowadza widza w świat charakterystyczny dla twórczości tego autora, w którym bohater bezskutecznie podąża za nieosiągalnym celem. Akcja filmu rozgrywa się w Pradze, w 1919 roku, gdzie pisarz rzeczywiście pracował w tym czasie. Większą część filmu nakręcono w kolorystyce czarno-białej, co wzmocniło tajemniczy nastrój historii, jak również postarzało miasto.
     Być może ciekawym rozwiązaniem byłoby przerobienie również moich zdjęć na czarno-białe, ale przecież celem tych porównań jest skonfrontowanie filmowego obrazu z jak najbardziej neutralną rzeczywistością. Kolorystyka, oświetlenie, głębia ostrości to narzędzia, które mają służyć "podrasowaniu" scenografii pod kątem opowiadanej historii. To, co mnie skłania do uprawiania takiego typu turystyki, to właśnie fascynacja możliwościami i umiejętnościami filmowców do zmiany np. przeciętnej ulicy w miejsce, które daje widzowi wskazówki dotyczące opowieści.  
     Produkcja filmu miała miejsce na początku lat 90-tych. Choć przypuszczalnie ruch uliczny w Pradze był wtedy mniejszy niż obecnie, na pewno ekipa musiała prosić o usunięcie kilku aut z pewnych miejsc. Już takie proste rozwiązanie, połączone z charakterystyczną architekturą i czarno-białymi zdjęciami, pozawala cofnąć się w czasie o kilka dekad. Co jeszcze różni powyższe zdjęcia, to obecność znaków drogowych (których mogło tam nie być w ogóle w 1991 roku), tablicy z plakatami i najciekawszego elementu, czyli- licząc od prawej strony-trzeciej bramy. Obecnie, w jej miejscu znajduje się okno. 
     Tutaj widać kilka drobnych różnic, w które nie warto się zagłębiać. Wyjątkiem są dwa okna, które pojawiły się w międzyczasie. Jedno znajduje się w podstawie budynku tuż za studnią, natomiast drugie wyrosło na dachu budynku w rogu. Biorąc pod uwagę fakt, że dzisiaj można dobudować całą kondygnację do istniejącej już kamienicy, nie są to znaczące zmiany.
                           

     Na tym zdjęciu dobrze widać jakie ma znaczenie i jakie daje efekty ogniskowa o różnej długości. W ujęciu filmowym użyto obiektywu z większą niż w moim aparacie, dlatego budynki z końca ulicy wydają się znajdować bliżej (chociaż po rynnie z prawej strony widać, że kamera znajdowała się jeszcze dalej niż ja). Być może intencją autora zdjęć było zachowanie względnie stałych proporcji aktora, aby stworzyć wrażenie, że mimo biegu, porusza się powoli.