Jakiś rok temu pisałem o niezwykłej wycieczce, która doprowadziła mnie do miejsc, w których kręcono "Predatora". Wspominałem o miłych zaskoczeniach, które na mnie tam czekały i niesamowitej atmosferze przenikającej dżunglę. Nie opisałem jednak wszystkiego co tam się wydarzyło. Dzisiaj jest pora, żeby dokończyć moją zakręconą historię.
Otóż skacząc z jednej lokacji do drugiej i przymierzając się do robienia zdjęć trafiłem na parę geologów, prowadzących jakieś badania z tym rejonie. Jako że trafić tam na drugiego człowieka było nieprzeciętnie trudno, szybko wywiązała się rozmowa, która doprowadziła do małej, jednorazowej współpracy. Ludzie ci potrzebowali bowiem fotografa, który uwieczniłby ich działania w kilku innych rejonach świata. Sam bym się tak nie nazwał, ale ponieważ dla nich ważne było tylko to, żeby nacisnąć spust aparatu, szybko dogadaliśmy się co do szczegółów i po paru tygodniach korespondencji wyruszyliśmy w trasę. Nie muszę pisać, że na samej pracy się nie skończyło...
...bo jak mogłem odpuścić sobie "wyskok" w parę miejsc, które jakby same pchały mi się przed obiektyw. Okazało się bowiem, że wszystkie odwiedzane przez nas miejsca, mniej lub bardziej sąsiadowały z plenerami, w których parę lat wcześniej George Miller realizował swoją wysokooktanową wizję świata przyszłości. Tak, udało mi się znaleźć lokacje z najnowszej odsłony "Mad Maxa". Jak się okazało, mimo sporej ilości praktycznych efektów specjalnych nagranych przed kamerą (którym zawsze kibicuję), sporą rolę odegrały również efekty cyfrowe. Jak na przykład w tym miejscu, gdzie jaskinia została nałożona na zwykłą skałę.
Mimo względnie niewielkiej różnicy czasu na obu zdjęciach, sytuacja znacząco się zmieniła. Droga widziana na filmie została zamknięta na rzecz innego fragmentu, przebiegającego nieopodal. Skutek - pustynia nie śpi, a gdy jest głodna, zje nawet spory kawałek asfaltu.
W niektórych miejscach pośpiech okazał się przeszkodą nie do przejścia. Niestety nie zawsze miałem czas, żeby sprawdzić jakość wykonanego zdjęcia i efekt tego widać np. powyżej. Choć na szczęście w tym przypadki dużej straty nie ma. Ręczę, że krajobraz tutaj pozostał niemal nienaruszony.
Ponieważ akcja rozgrywa się na rozleglej pustyni, a produkcja miała miejsce w takim właśnie miejscu, część ujęć byłem zmuszony zrobić "na oko". Ciężko powiedzieć dlaczego, ale na tej trasie, która na pewno posłużyła do tego ujęcia, nie trafiłem na krzaczek widoczny po prawej stronie (czyżby dodany potem?), jednak intuicyjnie wybrałem to miejsce, jako najbardziej prawdopodobne.
Kolejny niezamierzony efekt pędzenia bez opamiętania. W tym miejscu pustynia jakby trochę "urosła", co widać po konturach na moim zdjęciu.
Jeden z moich ulubionych popisów ekipy wykonującej te szalone akrobacje. Po internecie krążyły już po premierze materiały przedstawiające zmianę krajobrazu w postprodukcji. To ujęcie jest jednym z tych, w którym naturalne tło kłóciło się nieco z tym, co reżyser chciał zobaczyć w filmie. W sumie nie dziwię się.
Perełkę zostawiłem na koniec. Ujęcie, które pojawiło się w pierwszym zwiastunie filmu i w ogóle jest z nim dość mocno kojarzone. Podobnie jak wyżej, dalsza część panoramy została zastąpiona komputerowo, ale klepisko na którym stał Max i jego Interceptor trzyma się jeszcze całkiem dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz