sobota, 25 kwietnia 2015

Katyń (2007), reż. Andrzej Wajda, cz. III

     Kontynuując serię polskiej kinematografii przedstawiam kolejne miejsca kręcenia filmu "Katyń". W tym poście będzie to właściwie jedna ulica - Poselska w Krakowie. Na blogu pojawiła się ona już jakiś czas temu przy okazji opisywania lokacji z filmu "Vinci".
     Samo miejsce po 6 latach wygląda prawie identycznie. Co odróżnia te dwie fotografie to jedynie zaparkowane auta i elementy scenografii - słup ogłoszeniowy i ciężarówka. 
     Cofamy się 100 metrów i sytuacja wygląda podobnie.  
     Tutaj natomiast jest spojrzenie na tę ulicę w przeciwnym kierunku. Jeden szyld przybył, drugi został zdjęty, a kolejny zasłonięty. 

piątek, 17 kwietnia 2015

Do widzenia, do jutra... (1960), reż. Janusz Morgenstern, cz. V

     Pozostając w wakacyjnym nastroju, zapraszam do zapoznania się z kolejną serią zdjęć z romantycznej klasyki Janusza Morgensterna. 
     Planem zdjęciowym tego fragmentu filmu był jeden z gdańskich akademików znajdujących się przy ulicy Do Studzienki. Chociaż fabuła nie zdradza tego dosłownie, można śmiało przypuszczać, że bohater Cybulskiego porwał swoją znajomą właśnie z akademika. Obiekt odwiedziłem na początku lipca, kiedy większość studentów opuszcza ten rejon, natomiast domyślam się, że w wysokim sezonie atmosfera może być podobna do tej przedstawionej w filmie.
     Oprócz dobudowania skośnego dachu i zainstalowania poręczy, niewiele zmieniło się przy samym wejściu. Ciekawsze rzeczy można było za to zauważyć wewnątrz budynku. Cały urokliwy wystrój charakterystyczny dla lat 50-tych został naturalnie zastąpiony współczesnym plastikiem. Niestety, nie dostałem pozwolenia na zrobienie tam zdjęć, więc ewentualne porównanie zostawiam wyobraźni. 
     Na koniec zbliżenie na jedno z okien. Dzisiaj tą samą scenę trzeba by było nakręcić z iluzjonistą, ale kiedyś najwyraźniej było o połowę bezpieczniej. 
PS. Serdeczne podziękowania dla Pani Aleksandry z Biura Prezydenta ds. Promocji Miasta za pomoc z zlokalizowaniu akademika.  

sobota, 11 kwietnia 2015

Podróż za jeden uśmiech: Polowanie na kapelusz (1971), reż. Stanisław Jędryka, cz. IV

     Wygląda na to, że słońce przeskoczyło do trybu letniego na poważnie. W takim wypadku nie pozostaje mi nic innego, jak przywitać ten fakt kolejnymi zdjęciami z przepełnionego wakacyjnym klimatem serialu z minionej epoki. 
     Główny bohater dzisiejszego postu - hotel Sofitel Grand Sopot - był miejscem wielu znaczących wydarzeń. We wrześniu 1939 roku pełnił rolę Kwatery Głównej Adolfa Hitlera. To w tym miejscu niemiecki polityk wydał rozkaz pozwalający zabijać osoby chore psychicznie. O jego pobycie w tym miejscu wiedział m.in. jeden z polskich admirałów, ale nie zdecydował się ostrzelać budynku uznając to za "nierycerskie" działanie. Jakby nie było, hotel jest dzisiaj jedną z wizytówek miasta.
      Był nią także w latach 70-tych, kiedy kręcono serial. Mimo, iż prezentował się mniej okazale niż obecnie, był na tyle reprezentatywny, że stanowił miejsce spotkań ludzi na pewnym poziomie finansowym (przynajmniej tak to wyglądało w serialu).   
     Sam budynek oczywiście nie zmienił się zbyt wiele, natomiast spore różnice widoczne są w jego otoczeniu. Coraz większą wagę przywiązuje się do estetycznego zagospodarowania terenów zielonych w publicznych miejscach i taką tendencję wyraźnie widać na powyższych zdjęciach. 

piątek, 3 kwietnia 2015

Wszyscy jesteśmy Chrystusami (2006), reż. Marek Koterski

     Nie spodziewałem się, że uda mi się kiedyś wpasować z tematem filmu do bieżącego okresu, ale właśnie taka okazja się przydarzyła. Okres Wielkiego Postu to idealny moment, żeby przedstawić miejsca, w których kręcono kolejny film opowiadający o losach Adama Miałczyńskiego. "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" to przecież historia przedstawiająca trudne życie alkoholika, a nawiązanie do drogi krzyżowej, chociaż dla wielu osób może być obrazoburcze, moim zdaniem wydaje się tutaj uzasadnionym. Walka z tą chorobą to przecież dla takiego człowieka i jego najbliższych osobista droga przez mękę.
     Część filmu powstawała we Wrocławiu, głównie jego najstarszym rejonie, czyli na Ostrowie Tumskim. W tamtejszej katedrze kręcono wszystkie sceny z bohaterem opowiadającym o, i zwracającym się do, obrazów przedstawiających ostatnią drogę Jezusa przed śmiercią. W tym poście porównam właśnie ujęcia z tych fragmentów filmu. 
     Jakość moich zdjęć pozostawia tutaj wiele do życzenia, bo katedra nie jest najlepiej oświetlonym miejscem, a lampa błyskowa mojego aparatu powoduje, że zdjęcia są po prostu brzydkie. Ten element nie jest dla mnie bardzo istotny, bo jak kiedyś napisałem, najbardziej zależy mi na naturalnym oddaniu rzeczywistości, ale mimowolnie się to zauważa. Błyskanie lampą po kościele kiedy inni się modlą nie jest moim ulubionym zajęciem, ale zmusiłem się do tego, żeby ocenić zmiany zachodzące w takim środowisku. Kościół Katolicki jest instytucją, w której zmiany, jeśli zachodzą, to bardzo powoli, dlatego chciałem się przekonać, jak to wygląda w wymiarze fizycznym. 
      Różnica lat między produkcją, a moim zwiedzaniem (prawie 10 lat) nie jest zbyt duża, ale potwierdza to o czym wspomniałem. Dałem się jednak złapać na trik, który zastosowali filmowcy. Otóż szukając obrazów, przy których pojawiają się bohaterowie, skupiałem się na tym co przedstawiają, a nie ich sąsiedztwie. Kiedy zgrałem zdjęcia na komputer, okazało się, że przy jednym zdjęciu coś jest nie tak. W filmie sąsiadował on z jakimś elementem architektonicznym, natomiast u mnie wokół była goła ściana. Po kolejnej wizycie okazało się, że obraz podczas kręcenia musiał zostać zamieniony, zgodnie z miejscem, w którym widzimy go pierwszy raz w szerszym planie. Najwyraźniej pierwotne miejsce nie było zbyt filmowe. Powyżej porównanie miejsc, poniżej właściwy obrazów w swoim oryginalnym miejscu.   
     
     Jedna ze scen, w której wykładowca sztuki, grany tutaj przez Andrzeja Chyrę, prowadzi zajęcia ze studentami. Naturalnie, w tak trudnym do nagrywania otoczeniu, konkretne miejsca zostały właściwie doświetlone. 
     Kolejny obraz, tym razem w prawie całej okazałości. I tutaj został elegancko dodany strumień światła.  
     Najbardziej symboliczny obraz został za to przedstawiony nadzwyczaj skromnie i jest najbardziej zbliżony do tego jak prezentuje się gołym okiem. 

środa, 1 kwietnia 2015

Cast Away - poza światem / Cast Away (2000), reż. Robert Zemeckis

     Przed przystąpieniem do przeglądania tego posta proponuję otworzyć ten link i zamknąć chociaż na moment oczy. Niech to będzie forma, należącego się każdemu, oderwania się od rzeczywistości i wprowadzenie do tego co znajduje się poniżej. 
       Jak wspomniałem w pierwszym poście na tym blogu, moje zainteresowanie lokacjami filmowymi pojawiło się z momentem obejrzenia trylogii "Powrót do przyszłości". Film był dla mnie wciągającym przeżyciem i w konsekwencji zrodził marzenie, aby pojawić się w miejscach, w których rozgrywały się niezwykłe przygody Marty'ego. Warto wspomnieć, że 3 lipca tego roku minie 30 lat (!) od premiery pierwszej części. W tym czasie mój stosunek do niego nieco się zmienił, ale za to zacząłem bardziej dostrzegać kunszt reżyserii całego spektaklu. Im więcej smaczków realizatorskich zauważałem, tym większy był mój podziw dla reżysera. Po genialnym "Forrest Gumpie" i świetnym "Kontakcie" utwierdziłem się w przekonaniu, że ten człowiek jest kimś dużo więcej, niż tylko sprawnym rzemieślnikiem. W 2000 roku na ekrany kin wszedł "Cast Away", coś na kształt współczesnej wersji "Przypadków Robinsona Crusoe". Film pozwala się delektować obrazem, jak mało która wysokobudżetowa produkcja. 
     Początkowo zdjęcia miały być kręcone na Hawajach, ale kiedy okazało się, że nie można tam znaleźć lokacji bez najmniejszej infrastruktury, zdjęcia zostały przeniesione na małą wysepkę Monuriki, należącą do Fiji. Na początku roku, zupełnym przypadkiem, trafiłem na połączenie lotnicze z miastem Nadi, leżącym na należącej właśnie do Fiji wyspie Viti Levu. Chociaż nie był to mały wydatek i konieczne było wsparcie znajomych, głupotą byłoby z niego nie skorzystać. Ale chyba największą wagę przy decydowaniu się na tę podróż miał fakt, że mogłem pochodzić po miejscach, w których kolejny filmowy świat był tworzony przez Roberta Zemeckisa.      
     Luty, bo w połowie tego miesiąca podążałem śladami Chucka Nolana, był względnie ciepłym miesiącem w Polsce, ale dopiero w tamtym rejonie mogłem całkowicie zapomnieć o ziemie. I chociaż powyższe zdjęcie może do tego nie przekonywać, krótki rękawek i spodenki były maksimum o każdej porze dnia jakie można było na siebie nałożyć. 
     Jak to w klimacie tropikalnym bywa, albo niemiłosiernie grzeje albo niemiłosiernie leje. Powyżej zachmurzone niebo, czyli fragment 10 minutowego przejścia między pierwszym a drugim stanem. 
     Idąc wzdłuż niedługiej linii brzegowej, mimowolnie wypatrywałem paczek FedExu, chociaż oczywistym było, że ekipa posprzątała po sobie wszystko co było możliwe. A nawet, gdyby coś niechcący zostawili na wyspie, po okresie ponad 15 lat na pewno zostało by to pochłonięte przez naturę.
     Obok bohatera kreowanego przez Toma Hanksa, innym wzbudzającym sympatię jest... piłka siatkowa firmy Wilson, nazwana tak samo w filmie. Jeden z trzech egzemplarzy użytych w produkcji został kupiony na aukcji przez byłego dyrektora generalnego FedExu za kwotę 18.500 dolarów. Natomiast do dziś w sklepach internetowych można kupić jej reprodukcję, w cenie dostępnej już przeciętnemu zjadaczowi chleba.   
     Z Wilsonem związana jest również najbardziej poruszająca scena w filmie, kiedy to Nolan, będąc na otwartym oceanie, próbuje bez powodzenia złapać przyjaciela, który odwiązał się od tratwy. Ilość emocji, jakie wywołuje ta scena, to, moim zdaniem, kolejny dowód na niebywały talent reżysera, który potrafił sprawić, że rozstanie człowieka z przedmiotem może wywołać łzy.