Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mission: Impossible. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mission: Impossible. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 maja 2020

Mission: Impossible - Ghost Protocol (2011), reż. Brad Bird, cz. VI

     Trafiłem niedawno w telewizji na emisję czwartej części "M:I" i utwierdziłem się w przekonaniu, że bardzo lubię tą właśnie odsłonę. Podobają mi się sprawnie zrealizowane sekwencje i muzyka, która gra w nich wyśmienicie. Przypomnę, że ujęcia z otwierających film scen mających miejsce w Budapeszcie, kręcono w Pradze. 
     Uliczka na tyłach dawnej fabryki mięsa wciąż wygląda tak samo ponuro jak na filmie.
     Ilość graffiti na ścianach jest nawet większa.
     Chciałem doszukać się pozostałości po napisach na ogrodzeniu, ale nie widzę nic takiego.
     To zdjęcie zrobiłem pod złym kątem, dlatego wydaje się, że wielkość okien uległa zmianie, ale nic podobnego nie miało miejsca w tym wypadku :)

niedziela, 26 stycznia 2020

Mission: Impossible (1996), reż. Brian De Palma, cz. VI

     Na początku tego wpisu chciałbym wspomnieć o krótkiej anegdocie związanej z turystyką filmową. Otóż słuchałem niedawno wywiadu z kompozytorem muzyki filmowej, Christopherem Youngiem. W pewnym momencie wspomniał on o jednym ze swoich ulubionych filmów grozy - "Nawiedzonym domu" z 1963 roku. Powiedział, że w budynku, którego fasada pojawia się w sekwencji otwierającej film, znajduje się obecnie hotel. Swego czasu miał okazję nocować w owym hotelu, a konkretnie w pokoju, z którego okien dochodziło światło w filmie. Mimo, iż zdjęcia filmowych wnętrz nawiedzonego domu były kręcone w studio, wspomniał, że przebywanie w tym budynku było ekscytującym, fantastycznym przeżyciem. 
     Przechodząc do moich przeżyć kierujemy się do Pragi i pierwszej części "Mission: Impossible". Przed którąś z kolejnych wizyt w stolicy Czech znalazłem miejsce, z którego Ethan Hunt telefonował po nieudanej akcji w ambasadzie. Punkt ten znajduje się nad Wełtawą, tuż przy wyspie Detsky'ego. Budki telefonicznej oczywiście tutaj nie ma i najprawdopodobniej nigdy nie było.


     Wrzucam trzy zdjęcia, podobne do siebie, ale jednak na każdym widać coś więcej.

niedziela, 7 kwietnia 2019

Mission: Impossible - Ghost Protocol (2011), reż. Brad Bird, cz. V

     Był rok 2005. Leżałem chory w łóżku i leczyłem się oczywiście oglądając telewizję przez większość dnia. Wieczorem leciał odcinek serialu "Lost" podsumowujący cały pierwszy sezon. Nie oglądałem wcześniej żadnego odcinka, ale wiedziałem, że wokół serialu jest dużo szumu. Średnio tym zainteresowany zostawiłem ten kanał, żeby się przekonać co w tym jest interesującego. Zanim odcinek się skończył, nie mogłem się doczekać kolejnego. Nie jestem jakimś specem od seriali, ale pewne sekwencje z tego show to dla mnie mistrzostwo świata. Mimo, że po trzecim sezonie magia zaczęła znikać (a ja przerwałem oglądanie, żeby je dokończyć po 10 latach), mam duży sentyment do tej produkcji. Dlaczego o tym piszę? Bo jest coś co łączy lokacje z czwartej odsłony "Mission: Impossible" i "Zagubionych". Przede wszystkim to osoba nadzorująca oba projekty, czyli J.J. Abrams, ale również Josh Holloway, grający w serialu Sawyera. Tutaj pojawił się w epizodycznej roli agenta IMF, zapewne z powodu znajomości z Abramsem.
      Pierwszy raz pojawia się w dynamicznej sekwencji otwierającej film. Skacze z dachu lądując na gadżeciarskiej poduszce będącej na jego wyposażeniu. Scena, mimo iż dzieje się w Budapeszcie, kręcona była na przedmieściach Pragi. Już przeglądając okolicę w internecie widziałem, że bardzo odstaje od tego z czym kojarzy się stolica Czech. Miałem pewne obawy czy idąc tam nie trafimy (byłem z przyjacielem) na podejrzane towarzystwo.
      Pomalowane ściany to główne zmiany jakie zaszły w tym miejscu. Chociaż, może było tak, że graffiti było tam od dawna, a zostało zamalowane jedynie na potrzeby filmu. 
     Zdjęcia musiałby powstawać bliżej lata, bo roślinność jest na filmie bardziej żywa. Ale od krzaków istotniejsza jest zmiana na kolejnym planie, czyli  budynek, który jeszcze 8 lat temu wyglądał normalnie, a teraz popada w ruinę.

niedziela, 3 lutego 2019

Mission: Impossible (1996), reż. Brian De Palma, cz. V

     Sądziłem, że temat pierwszej części "Mission: Impossible" już wyczerpałem, ale przed kolejnym wyjazdem do Pragi przyjrzałem się mu ponownie i okazało się, że jest jeszcze kilka miejsc, które mogę odwiedzić. Pomijam wnętrze Muzeum Narodowego, które zagrało ambasadę w początkowej scenie filmu, ponieważ od kiedy pamiętam, przechodzi ono remont i nie sposób się tam dostać. 
     Bez problemu natomiast można zobaczyć budynek, który zagrał ambasadę od zewnątrz. Znajdujący się w sąsiedztwie mostu Karola pałac Liechtenstein wciąż prezentuje się okazale. Na filmie natomiast dużą robotę robią dwa rodzaje oświetlenia.  
      To przy nim, wzdłuż brzegu Wełtawy zostają eksterminowani szpiedzy biorący udział w pierwszej filmowej akcji. Właściwie większość otwierającej film sekwencji była kręcona w tej okolicy. Eksplodujące BMW z inną agentką zostało nagrane po drugiej stronie widocznych tu zabudowań. 
     Innym miejscem z początkowych minut filmu jest hotel, w którym spotykają się agenci. Wejście do niego umiejscowiono przy ulicy Platnerskiej. Napis "PRAGUE" oznajmiający gdzie toczy się akcja, pojawia się właśnie na tle tej ulicy. W tym miejscu prezentuję ujęcie z momentu, w którym Ethan Hunt wraca po nieudanej akcji do owego hotelu. Nie udało mi się dokładnie podrobić kadru (nagranego z ramienia), ale mimo tego widać, że z jakiegoś powodu poziom ulicy widocznej po prawej stronie istotnie został zmieniony w przeciągu tych lat.  

środa, 14 września 2016

Mission: Impossible III (2006), reż. J.J. Abrams, cz. III

     Pożegnanie z trzecią częścią "Mission: Impossible" zaplanowałem na placu św. Piotra w Watykanie. Pamiętam jak film był reklamowany faktem rozgrywania części akcji właśnie w tym miejscu. Podobno aby zmylić grupy ludzi podglądających produkcję i tym samym ułatwić sobię pracę, kierownictwo wysyłało fałszywą ekpię (składająca się m.in. z dziewczyn w bikini i kobiet przebranych za zakonnice) niedaleko właściwego miejsca kręcenia. 
     Jeśli chodzi natomiast o stolicę Kościoła, powyższe ujęcie jest najbliższym jakie tam nakręcono. Wszystkie inne, przedstawiające wnętrza, a nawet wspinaczkę Cruise'a na mur, nakręcono w Pałacu Królewskim w miejscowości Caserta, oddalonej o 200 km od Rzymu.

środa, 24 sierpnia 2016

Mission: Impossible III (2006), reż. J.J. Abrams, cz. II

     Pierwszym reżyserem trzeciej części "Mission: Impossible" był Joe Carnahan ("As w rękawie", "Przetrwanie", "Narc") który, nie mogąc znaleźć wspólnego zdania z szefami studia, odszedł od tego projektu po 15 miesiącach pracy. W związku z tym, Tom Cruise zajął się pracą przy "Wojnie światów" Spielberga, której produkcja otrzymała właśnie "zielone światło". Poszukując nowego reżysera, gwiazdor trafił na jeden z odcinków serialu "Agentka o stu twarzach". Tym sposobem J.J. Abrams został pierwszym reżyserem, którego debiut pełnometrażowy kosztował aż 150 mln dolarów.       
     Przechodząc od słów wstępu do czynów lądujemy nad Tybrem, z widokiem na budynek Sądu Najwyższego, razem z agentami IMF opuszczającymi motorówką w pośpiechu Watykan. Sam brzeg tej rzeki nie należy do najbardziej uroczych, choć w filmie wypada stosunkowo dobrze. Na moim zdjęciu, nie dość, że kontrast jest bardziej blady, to widoczne są owoce wandalizmu, nadające temu miejscu brudny charaker.   
     Widok z mostu Umberto I. Co do kolorów, można zauważyć tę samą specyfikę co powyżej. Poza tym widać pewne różnice przy brzegu rzeki. I związane z naturą (lewa strona) i bardziej ludzkie (prawa strona).

sobota, 18 czerwca 2016

Mission: Impossible - Ghost Protocol (2011), reż. Brad Bird, cz. IV

     Odświeżyłem sobie niedawno czwartą kinową część M:I i muszę przyznać, że bawiłem się niewiele gorzej jak za pierwszym razem. Rażące efekty komputerowe i absurd niektórych rozwiązań zostały przysłonięte dobrze zainscenizowanymi scenami, muzyką i odpowiadającym mi humorem. Ponad to, seans ten odbyłem pierwszy raz po wizycie praskich lokacji, co też wpłynęło pozytywnie na odbiór filmu. 
     Przechodząc do rzeczy wejdziemy w scenę, w której Cruise lawiruje ulicami Pragi (a filmowej Moskwy), zaraz po ucieczce ze szpitala. Odnosząc się do powyższego zdjęcia ktoś może zapytać "po co robić coś takiego?" Faktycznie, na pierwszy rzut oka może to wyglądać żałośnie, być zupełną stratą czasu i w ogóle odchodzić od całego założenia turystyki filmowej. Z mojego punktu widzenia wygląda to jednak inaczej - widok chodnika jest ciekawy przez samą korekcję barwną (dla wiernych fanów może być cenny przez stopy aktora), za kilka lat odnalezienie tego miejsca może być trudniejsze niż teraz, a na jego sfotografowanie potrzebowałem maksymalnie 5 minut, bo znajduje się w okolicy innych lokacji. Porównując to miejsce do Hobbitonu czy Hogwartu jego wartość może być rzeczywiście zerowa, ale jednak znając kontekst filmu i rozmieszczenie kolejnych ujęć mówi coś o tym, jak powstają filmy. Ekipa nakręciła kilka ujęć w jednej okolicy sugerując nam, że akcja dzieje się na przestrzeni całego miasta. Moim zdaniem to jest ciekawe i warte uwiecznienia.  
     W tym wypadku trochę schrzaniłem ujęcie. Mogłem cofnąć się trochę pokazując większą część ściany i nic by na tym nie ucierpiało, ale chyba bałem się, że zasłonię kamienicę za nią (która i tak jest mniej interesująca). 
     Ujęcie w przeciwnym kierunku. Znowu widać różnicę, jaką daje inna ogniskowa. Filmowa ulica wydaj się być trochę dłuższa niż jest na moim zdjęciu, co, za sprawą kamiennej ściany w konsekwencji wygląda ciekawej. Schody na jej końcu to miejsce, które zostało opisane w jednym z poprzednich postów, a więc to, które bohater mijał kilka ujęć wcześniej, zgarniając kurtkę z suszarki. Natomiast co do tego ujęcia, gdyby ktoś był ciekawy - w odpływie nie znalazłem telefonu, nawet tam nie spojrzałem. 

czwartek, 14 stycznia 2016

Mission: Impossible III (2006), reż. J.J. Abrams

     Do serii fabularnych odsłon "Mission: Impossible" dzisiaj na blogu dołączają lokacje z części trzeciej. Podobnie jak najsłynniejszy filmowy agent, Ethan Hunt dość często przeprowadza swoje misje w popularnych miejscach świata. Toteż nic dziwnego, że część akcji tego filmu rozgrywała się w Rzymie, gdzie też powstawała część zdjęć (sceny watykańskie kręcono w innym mieście).  
     Na pierwszy strzał idzie ujęcie otwierające włoską część filmu. Kręcone tuż przy murach Watykanu, przedstawia agentów symulujących awarię samochodu, aby dostać się właśnie za te potężne obwarowania. Największą różnicą zdaje się tutaj być pogoda. 
     To zdjęcie pochodzi już z innej strony miasta, a dotyczy sekwencji, w której do akcji wkracza pomarańczowe Lamborghini. Film był kręcony z kranu, ja mogłem skorzystać jedynie z niewielkich schodów. Jak w przypadku innych dobrze zachowanych zabytkowych obiektów, i tutaj nie widzę poważniejszych różnic. 

środa, 21 października 2015

Mission: Impossible - Ghost Protocol (2011), reż. Brad Bird, cz. III

     Nieco zawiedziony najnowszą odsłoną fantastycznych przygód agenta Hunta, publikuję kolejną porcję zdjęć z czwartej części kinowej serii "Mission: Impossible". 
     Kiedy znalazłem miejsce z poręczą, miałem chwilę wahania, czy uda mi się je sfotografować. Na schodach siedział akurat mężczyzna, popijający samotnie piwo. Czułem się bardzo nieswojo informując go o zamiarze zrobienia zdjęcia, tym bardziej, że byłem w obcym kraju i przeszkadzałem mu odpoczynku. Na szczęście nie było dla niego problemem przesunięcie się o te kilka kroków.   
     To jedno z niewielu zdjęć, których po prostu nie lubię. Niby dużo tu wszystkiego, ale tak naprawdę nic konkretnego nie widać. Większość rzeczy z których wynika różnica na zdjęciach, to elementy scenografii, których brak na drugim zdjęciu w żaden sposób nie uatrakcyjnił tego porównania. 
     Kolejne ujęcie z tej samej sekwencji. Kamera ustawiona jest w przeciwnym kierunku do powyższego zdjęcia (kram z kobietą ustawiony byłby tu po prawej stronie pod balkonem). Samo ujęcie trwa bardzo krótko, dlatego trudno było wyłapać jakiś reprezentatywny kadr. Zdjęcie zostało zrobione z małej wysepki na skrzyżowaniu, a więc stoliki, przy których siedzą filmowi goście to rekwizyty.

wtorek, 3 marca 2015

Mission: Impossible - Ghost Protocol (2011), reż. Brad Bird, cz. II

     Przyznaję, że rzadko mi się zdarza, żeby po skończonym seansie z niecierpliwością czekać na informacje o ewentualnym sequelu filmu. Pierwsza część pełnometrażowej serii opowiadającej o losach agentów IMF zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, ale nie oczekiwałem drugiego filmu. Kiedy jednak się pojawił, zawiodłem się solidnie. Może film jako samodzielny obraz nie jest taki zły, ale zupełna zmiana stylu opowiadania w stosunku do poprzedniej części nie trafiła w mój gust. Myślałem wtedy, że kolejne części będą już tylko jakościowym spadkiem w dół. Trójka jednak miała swoje momenty, ale nie był to jeszcze film, do którego wracałbym z przyjemnością. Wszystko zmieniło się z ostatnią częścią, która znalazła się w rękach człowieka, odpowiedzialnego dotychczas za filmy animowane. Pomysły na sceny akcji, ich wykonanie i ilość humoru sprawiły, że po napisach końcowych nie było mi obojętne kiedy wyjdzie kolejna część, bo nawet nie znając ocen ani wyników finansowych filmu, byłem pewny, że taka powstanie.   
     Jedną z takich scen jest ucieczka agenta Hunta z rosyjskiego szpitala. Zdjęcia powstawały przy budynku, w którym w rzeczywistości mieści się hostel, natomiast ulica przy nim jest ślepa, więc ekipa nie miała za bardzo komu blokować drogi, co na pewno było wygodne przy takich kaskaderskich wyczynach.   
     Wszystkie wiszące elementy z których korzystał bohater zostały oczywiście zainstalowane jedynie na potrzeby tej sceny. Poza tym trzeba było zdjąć latarnię zainstalowaną w poprzek ulicy, jeśli w ogóle była tam wcześniej.   
     Ciekawostką wartą wspomnienia jest fakt, że budynek przed którym upada Hunt, ma przy drzwiach tabliczki z napisem "Prague Film School". Ciekawe czy studenci tej szkoły mieli okazję podglądać pracę specjalistów z Hollywood. 
     Kiedy bohater znalazł się już na wolności, mijał bar, w którym mógł zobaczyć co właściwie stało się na Kremlu. Ta scena również była kręcona w Pradze. Niewiele trzeba było zrobić, żeby przekonująco utrzymać rosyjski klimat: napis cyrylicą, mocny niebieski filtr i charakterystyczny język w tle sprawdziły się doskonale. 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Mission: Impossible (1996), reż. Brian De Palma, cz. IV

     Po dłuższej przerwie od pierwszej kinowej odsłony "Mission: Impossible", powracamy ponownie do praskich plenerów tego filmu. 
     Na początku kadr z wprowadzającego widzów w stolicę Czech ujęcia, przedstawiającego jednocześnie miejsce, w którym zaszyli się agenci opracowujący nową akcję. I od razu mamy do czynienia z jedną z ciekawszych zmian od czasu kręcenia filmu jakie mi się trafiły. Proszę zauważyć, że uliczka zmierzająca w głąb zdjęcia opada na głębokość około 2 metrów, a jedno z okien w budynku po prawej zostało przerobione na drzwi. Interesująca sprawa, prowokująca do pytania jak ta kwestia została rozwiązana za rogiem.  
     Tutaj widzimy już kadry ze sceny po sekwencji z nieudaną akcją. Sceny, przy finale której mój racjonalistyczny kolega parsknąłby zapewne śmiechem, ale trzeba przyznać, że zmontowanej i sfotografowanej wzorowo. Ethan Hunt, po tragicznie zakończonej misji, udaje się do restauracji na trudną rozmowę ze swoim przełożonym. Praga pewnie już wtedy była licznie odwiedzanym miastem, dlatego zastanawiam się, jak wyglądało zablokowanie na okres zdjęć tak popularnego i rozległego miejsca. 
     Restauracja, w której obaj agenci się spotykają, nazywa się "Akvárium" i nie jest ona przypadkowa, ponieważ jej wystrój w dużej części stanowią szklane zbiorniki wypełnione wodą z rybami. W finale spotkania, agent Cruise'a wykorzystuje swój firmowy gadżet, wysadzając w powietrze większość szklanych elementów, co sprawia, że cała ta woda wypływa na skwer rynku. Z informacji, które znalazłem w necie wynika, że kawiarenka wraz z przylegającymi do niej lokalami została zbudowana w studiu Universalu, natomiast w stolicy Czech powstały jedynie ujęcia prezentujące przeciwną stronę, co znaczy, że woda z powyższego ujęcia musiała zostać wylana z jakiegoś przygotowanego na ten cel pojemnika.    

środa, 5 lutego 2014

Mission: Impossible - Ghost Protocol (2011), reż. Brad Bird

     Tyle było narzekania ze strony Tomka jaka to Praga trudna do współpracy, jaka skostniała, ile biurokracji, ojeju jeju... a 15 lat później co się dzieje? Ekipa wraca kręcić w to samo miejsce. No dobra, półtora dekady to nie byle co, sporo się mogło zmienić w tym czasie. I tak się najwyraźniej stało, skoro największe studia przyjeżdżają tu, zaraz po Londynie, kręcić swoje blockbustery, a samo miasto nazywa się czasem "Hollywood nad Wełtawą". 
     Po słabej drugiej części "M: I" i średniej trzeciej, nie wyczekiwałem specjalnie następnej odsłony serii. Obsadzenie w roli reżysera człowieka, który pełnił tę funkcję tworząc filmy animowane, wydawało mi się ryzykownym krokiem, ale jak się ostatecznie okazało, wartym podjęcia. Czwarta część pełnometrażowych przygód agenta Hunta i jego ziomków zapewnia bowiem sporą dawkę dobrej, sensacyjnej rozrywki, ze sceną wspinaczki po Burdż Chalifa (Chalifie?) na czele. Po seansie patrzę więc bardziej przychylnie na cześć piątą, której produkcja została zapowiedziana krótko po premierze ostatniego filmu. 
    I tym razem nie można było narzekać na różnorodność lokacji. Jeśli zaś chodzi o samą Pragę, to w tym filmie zagrała ona Moskwę, natomiast zamek hradczański zastąpił Kreml. Nie obyło się bez drobnej "rusyfikacji" tego obiektu. Pomijam żołnierzy i flagi, bo ich obecność jest oczywista w takim miejscu. Bardziej interesujące są betonowe słupki, widoczne też poniżej. Są zrobione w takim samym, charakterystycznym stylu, jak pociąg z "Goldeneye" - masywne, solidne, proste.    
     Nie twierdzę, że mój aparat oddaje kolory zgodnie z rzeczywistością, ale sądzę, że korekcja na filmie była poczyniona i to świadomie w kierunku chłodnego niebieskiego. Jesteśmy przecież w Rosji.
     W tym miejscu zastosowano stary, dobry trick montażowy. Bohaterowie wychodzą z największego przejścia w budynku po prawej stronie po to, aby wejść do pomieszczenia, do którego wejście znajduje się... właśnie w tamtym przejściu. Rozpoznałem je zupełnym przypadkiem, kiedy przechodziłem obok. Drzwi, które do niego prowadziły były oszklone, dlatego w oczy rzuciły mi się charakterystyczne schody z czerwonym dywanem, ze sceny legitymowania szpiegów. Drzwi były niestety zamknięte, więc oprócz zdjęcia zza szyby nic konkretnego nie dało się tam zdziałać. 

sobota, 28 grudnia 2013

Mission: Impossible (1996), reż. Brian De Palma, cz. III

     "Mission: Impossible" wciąż jest "incomplete", bo zostało kilka zdjęć do opisania. Poniżej kontynuacja ujęć z początkowej sekwencji. W tej konkretnej serii widać jaką różnicę odgrywa kolor w obrazie. Materiał filmowy został nagrany albo obrobiony w taki sposób, że wynik finałowy zawiera sporo koloru niebieskiego, który jest kojarzony z chłodem. W ten sposób został podtrzymany klimat zimnej, nieprzyjemnej nocy. Ja zrobiłem zdjęcia na ustawieniach, które oddały fotografowane obiekty z dużym natężeniem koloru pomarańczowego, uważanego za symbolizujący ciepło czy bezpieczeństwo. Generalnie. Bo jeśli dolne zdjęcia połączymy z dreszczowcem, w którym np. XVIII-wieczne miasteczko jest miejscem niewyjaśnionych zjawisk, to atmosfera robi się mniej przytulna.  
     Pamiętam, że robiąc te zdjęcia rzeczywiście było zimno. Czekałem, aż anonimowa turystka rozmawiająca ze swoją koleżanką zejdzie ze schodów, ale się nie doczekałem. Żeby nie marnować czasu uwieczniłem ją na zdjęciu. Można sobie wyobrazić, że to swojski stan-in za Tomka. 
     Oprócz drzew, które naturalnie zdążyły się zmienić, w tym miejscu dochodzi latarnia, ustawiona na środku balustrady. Co jeszcze odróżnia to miejsce od filmowego, to brak samochodów na środku placu. Możliwe też, że w 1996 roku również nie można było tam parkować, a auta widoczne na filmie były ustawione tymczasowo. 
     Nie wiem, jak "udało" mi się przeoczyć taką ładną wskazówkę dotyczącą ustawienia aparatu, ale zakryłem ten okrągły element dekoracyjny latarnią. Głupi błąd, ale właśnie takie rzeczy wychodzą najczęściej w pośpiechu. Najgorsze, że zauważa się je kiedy jest już za późno. 

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Mission: Impossible (1996), reż. Brian De Palma, cz. II

Ciąg dalszy wycieczki po Pradze w towarzystwie agentów z jednostki Impossible Missions Force.
     Pierwszy kadr pochodzi z opisywanej ostatnio sceny z początku filmu. Jakość mojego aparatu nie pozwoliła niestety oddać szczegółów drugiego planu, jednak można zauważyć, że w filmie, budynki w tle są oświetlone w sposób równomierny i stonowany. Dzięki temu, klimat miejsca jest bardziej tajemniczy, w przeciwieństwie do tego, jak to samo miejsce wyglądało w roku 2011, gdzie najważniejsze turystycznie obiekty są podkreślone bardzo wyraźnie mocnym światłem.
     Scena, reprezentowana przez powyższy kadr, jest świetnym przykładem tego, jak powinna wyglądać dobra inscenizacja w filmie. Przedstawione za pomocą jednego ujęcia spotkanie dwóch agentów, ukazuje ciąg akcji i reakcji, znakomicie zgranych w czasie. Jeśli chodzi o samą lokację, zwraca uwagę fakt, że sklep (a konkretnie biuro podróży), znajdujący się przy tym skrzyżowaniu, wciąż funkcjonuje. Można też zauważyć, jaką grubość potrafi zyskać drzewo w ciągu 15 lat. Natomiast sama ławka, widoczna w filmie, musiała być postawiona na potrzeby tej sceny, ponieważ, o ile wzdłuż tej ulicy stoją ławki, to na pewno nie są skierowane w stronę jezdni. 
   
     Na tym zdjęciu w tle widać Bramę Prochową, która posłuży za element scenografii w innym filmie, ale o tym kiedy indziej. W tym momencie można raczej zwrócić uwagę na bliższy plan, a dokładniej, na narożny budynek po prawej stronie. W czasie produkcji filmu mieściła się tam najwyraźniej jakaś publiczna instytucja, co można zauważyć po czerwonej tablicy z białymi napisami. Współcześnie, wejścia do budynku zabito blachami, które, podobnie jak ściany, pokryte są głupotą czeskich ludzi ulicy.
EDIT: Czerwone tablice z białymi literami przedstawiają w Czechach również nazwy ulic, więc mogło to być tego typu oznakowanie. Tak czy inaczej, budynek wyglądał wcześniej znacznie lepiej.

środa, 6 listopada 2013

Mission: Impossible (1996), reż. Brian De Palma

     Pamiętam jeszcze czasy - stare, dobre czasy - kiedy MTV było stacją muzyczną, a głównym elementem jej ramówki były teledyski. Ich twórcy starali się, czasem nieudolnie, ale jednak, przykuć uwagę widzów czymś więcej, niż tylko gołymi dupami skąpo ubranymi dziewczynami. Z tego okresu najbardziej utkwił mi w pamięci klip, do, zawsze oryginalnego w tej materii, Michaela Jacksona i jego „Remember The Time”. Zanim nastała era, w której wszystko jest dostępne od razu na wyciągnięcie myszki, dobre rzeczy smakowały jeszcze bardziej, właśnie dlatego, że dostęp do nich był umiarkowany. Do takich zaliczałem również utwór dwóch członków U2, Adama Clautona i Larry’ego Mullena, promujący film „Mission: Impossible” – świetna aranżacja archaicznego tematu, przy którym noga sama wybija rytm. Kiedy człowiek trafił na to w telewizji, przycisk głośności na pilocie automatycznie się wycierał.  
     Co do samego filmu, opinie na jego temat były podzielone. Przez jednych był krytykowany za odejście od ducha serialu, innym spodobał się jako autonomiczne dzieło w stylu De Palmy. Dla Toma Cruise’a był to debiut producencki, podczas którego pokazał, że jest w stanie mądrze poprowadzić wielomilionową machinę. Cierpliwość znanego z perfekcjonizmu aktora, została wystawiona na próbę, kiedy organizując zdjęcia w Pradze, musiał użerać się z biurokratami do niedawna jeszcze komunistycznego państwa. Potem wspominał: „Praga zalazła nam za skórę. Oni tam wciąż jeszcze uczą się demokracji”. Mimo tych, i zapewne innych problemów po drodze, film miał swoje „5 minut”, a kilka jego scen zapisało się wyraźniej w historii kinematografii (jak choćby włamanie do siedziby CIA czy akcja na pociągu TGV). 

     Część sekwencji początkowej ma miejsce nad brzegiem Wełtawy. Trzeba przyznać, że twórcy nad nią pracujący, wykorzystali to miejsce znakomicie, bo efekt końcowy pobudza wyobraźnię. Najważniejszą rolę zagrało tutaj światło (swoje zadanie spełniła również sztuczna mgła). Żeby oddać atmosferę starej Europy, z pomocą 11 generatorów oświetlono specyficznie w sumie 3 km brzegu. Przygotowania do dwunastu dni kręcenia zajęły około dwóch tygodni. Efekt był tak dobry, że na miejscu pojawiły się grupy amatorskich i profesjonalnych fotografów, chcących uwiecznić Pragę w oświetleniu, jakiego nie wiedziano tu nigdy wcześniej.

     Drzewo z prawej strony filmowego kadru wciąż rośnie i ma się dobrze. Powinienem je w zasadzie uchwycić również na swoim zdjęciu, ale rozrosło się na tyle (w dodatku miało jeszcze liście), że nie chciałem zasłaniać drugiego planu, który wydaje mi się ciekawszy.

     Lokalizacja bramy była dość czytelnie przedstawiona w filmie, więc jej znalezienie było formalnością. Ciężko powiedzieć, czy ta, widoczna na filmie, została tam wstawiona ze względów fabularnych (zabójstwo, zawieszone zwłoki, przejście nad nią) czy była autentycznym elementem tej lokacji. Jakkolwiek by nie było, ja trafiłem już na inną.