sobota, 28 grudnia 2013

Mission: Impossible (1996), reż. Brian De Palma, cz. III

     "Mission: Impossible" wciąż jest "incomplete", bo zostało kilka zdjęć do opisania. Poniżej kontynuacja ujęć z początkowej sekwencji. W tej konkretnej serii widać jaką różnicę odgrywa kolor w obrazie. Materiał filmowy został nagrany albo obrobiony w taki sposób, że wynik finałowy zawiera sporo koloru niebieskiego, który jest kojarzony z chłodem. W ten sposób został podtrzymany klimat zimnej, nieprzyjemnej nocy. Ja zrobiłem zdjęcia na ustawieniach, które oddały fotografowane obiekty z dużym natężeniem koloru pomarańczowego, uważanego za symbolizujący ciepło czy bezpieczeństwo. Generalnie. Bo jeśli dolne zdjęcia połączymy z dreszczowcem, w którym np. XVIII-wieczne miasteczko jest miejscem niewyjaśnionych zjawisk, to atmosfera robi się mniej przytulna.  
     Pamiętam, że robiąc te zdjęcia rzeczywiście było zimno. Czekałem, aż anonimowa turystka rozmawiająca ze swoją koleżanką zejdzie ze schodów, ale się nie doczekałem. Żeby nie marnować czasu uwieczniłem ją na zdjęciu. Można sobie wyobrazić, że to swojski stan-in za Tomka. 
     Oprócz drzew, które naturalnie zdążyły się zmienić, w tym miejscu dochodzi latarnia, ustawiona na środku balustrady. Co jeszcze odróżnia to miejsce od filmowego, to brak samochodów na środku placu. Możliwe też, że w 1996 roku również nie można było tam parkować, a auta widoczne na filmie były ustawione tymczasowo. 
     Nie wiem, jak "udało" mi się przeoczyć taką ładną wskazówkę dotyczącą ustawienia aparatu, ale zakryłem ten okrągły element dekoracyjny latarnią. Głupi błąd, ale właśnie takie rzeczy wychodzą najczęściej w pośpiechu. Najgorsze, że zauważa się je kiedy jest już za późno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz