piątek, 3 kwietnia 2015

Wszyscy jesteśmy Chrystusami (2006), reż. Marek Koterski

     Nie spodziewałem się, że uda mi się kiedyś wpasować z tematem filmu do bieżącego okresu, ale właśnie taka okazja się przydarzyła. Okres Wielkiego Postu to idealny moment, żeby przedstawić miejsca, w których kręcono kolejny film opowiadający o losach Adama Miałczyńskiego. "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" to przecież historia przedstawiająca trudne życie alkoholika, a nawiązanie do drogi krzyżowej, chociaż dla wielu osób może być obrazoburcze, moim zdaniem wydaje się tutaj uzasadnionym. Walka z tą chorobą to przecież dla takiego człowieka i jego najbliższych osobista droga przez mękę.
     Część filmu powstawała we Wrocławiu, głównie jego najstarszym rejonie, czyli na Ostrowie Tumskim. W tamtejszej katedrze kręcono wszystkie sceny z bohaterem opowiadającym o, i zwracającym się do, obrazów przedstawiających ostatnią drogę Jezusa przed śmiercią. W tym poście porównam właśnie ujęcia z tych fragmentów filmu. 
     Jakość moich zdjęć pozostawia tutaj wiele do życzenia, bo katedra nie jest najlepiej oświetlonym miejscem, a lampa błyskowa mojego aparatu powoduje, że zdjęcia są po prostu brzydkie. Ten element nie jest dla mnie bardzo istotny, bo jak kiedyś napisałem, najbardziej zależy mi na naturalnym oddaniu rzeczywistości, ale mimowolnie się to zauważa. Błyskanie lampą po kościele kiedy inni się modlą nie jest moim ulubionym zajęciem, ale zmusiłem się do tego, żeby ocenić zmiany zachodzące w takim środowisku. Kościół Katolicki jest instytucją, w której zmiany, jeśli zachodzą, to bardzo powoli, dlatego chciałem się przekonać, jak to wygląda w wymiarze fizycznym. 
      Różnica lat między produkcją, a moim zwiedzaniem (prawie 10 lat) nie jest zbyt duża, ale potwierdza to o czym wspomniałem. Dałem się jednak złapać na trik, który zastosowali filmowcy. Otóż szukając obrazów, przy których pojawiają się bohaterowie, skupiałem się na tym co przedstawiają, a nie ich sąsiedztwie. Kiedy zgrałem zdjęcia na komputer, okazało się, że przy jednym zdjęciu coś jest nie tak. W filmie sąsiadował on z jakimś elementem architektonicznym, natomiast u mnie wokół była goła ściana. Po kolejnej wizycie okazało się, że obraz podczas kręcenia musiał zostać zamieniony, zgodnie z miejscem, w którym widzimy go pierwszy raz w szerszym planie. Najwyraźniej pierwotne miejsce nie było zbyt filmowe. Powyżej porównanie miejsc, poniżej właściwy obrazów w swoim oryginalnym miejscu.   
     
     Jedna ze scen, w której wykładowca sztuki, grany tutaj przez Andrzeja Chyrę, prowadzi zajęcia ze studentami. Naturalnie, w tak trudnym do nagrywania otoczeniu, konkretne miejsca zostały właściwie doświetlone. 
     Kolejny obraz, tym razem w prawie całej okazałości. I tutaj został elegancko dodany strumień światła.  
     Najbardziej symboliczny obraz został za to przedstawiony nadzwyczaj skromnie i jest najbardziej zbliżony do tego jak prezentuje się gołym okiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz