Jest bardziej niż prawdopodobne, że w chwili kiedy piszę te słowa Ridley Scott doświadcza uczuć jakich nigdy nie miał w swojej karierze, próbując zamienić Kevina Spacey'ego Christopherem Plummerem w swoim najnowszym filmie tak, aby zdążyć z premierą do 22. grudnia (zmiana taka nie jest podyktowana bynajmniej krytyką niepoprawnych zachowań aktora, ale mniejszymi szansami obrazu na nagrody w przypadku jego pozostawienia). Chociaż trzeba pamiętać, że reżyser miał już podobny problem (ale nieograniczony czasowo w tak dużym stopniu) podczas pracy nad "Gladiatorem", kiedy przed zakończeniem zdjęć zmarł Oliver Reed. Wtedy ratowano się różnymi technicznymi sztuczkami, żeby pozostawić w filmie postać handlarza niewolników.
I to właśnie film o popularnym Maximusie jest sednem dzisiejszego postu. Istotna część tej historii była kręcona na Malcie. W niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika Forcie Ricasoli zbudowano koloseum (spore fragmenty, które potem rozbudowano komputerowo i kilka innych rzymskich zabudowań). Ale wykorzystano też dwa miejsca, które można odwiedzić. Jednym z nich jest muzeum "Malta at War" w Birgu, gdzie którym można poznać historię tego kraju pod kątem wojennym.
Tutaj nakręcono scenę pojmania Tyberiusza Grakchusa posądzonego o spiskowanie przeciwko cesarzowi. Od tamtego czasu miejsce przeszło gruntowną renowację, o czym wspomina umieszczona tu tablica.
Ciężko było odnaleźć ten konkretny kąt ujęcia, tym bardziej że nie można było wychodzić poza betonową ścieżkę, ale już z tej perspektywy widać, że właśnie pieszy trakt znacząco unowocześniono.
Popiersia na pewno były częścią scenografii (prawdopodobnie droga usypana z jasnego żwiru również), ale mimo wszystko widać, że wtedy było tu bardziej surowo, co, wydaje mi się, było na rękę filmowcom. lokacje filmowe, turystyka filmowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz