niedziela, 8 maja 2016

Ida (2013). reż. Paweł Pawlikowski

     Trzymamy się kina czarno-białego w poważnym tonie, ale dzisiaj będzie podróż śladami produkcji polskiej (przynajmniej w większej części). W kilku nadchodzących postach będę miał przyjemność przedstawić lokacje z filmu "Ida". Jest to kameralny, polski film, który teoretycznie nie powinien powodować u mnie takie entuzjazmu, ale jednak jest w nim coś, co sprawia, że podążanie jego lokacjami sprawia przyjemność. I nie chodzi o kontrowersje i sławę, jaką zyskał przez tematykę okołożydowską, a później najważniejszą nagrodę w branży filmowej. Cieszę się, że mogę zaprezentować te zdjęcia przez niewiarygodnie piękne w rodzimych filmach... zdjęcia, które są duszą tej produkcji. Powiedzmy szczerze, fabuła, przechodząc z konfliktu dwóch skrajnych światopoglądów (ze znakomicie dobranymi dla tego dysonansu aktorkami) do wątku jakiegoś historycznego morderstwa straciła siłę, ale to właśnie zdjęcia od pierwszej do ostatniej klatki prowadzą ten film. Jak ktoś gdzieś wspomniał, każde ujęcie z tego filmu można wydrukować i powiesić na ścianie jako małe dzieło sztuki.  
     Wracając do sedna, przenosimy się na ulicę Legionów, gdzie nakręcono intrygujące ujęcie (bodajże jedno z dwóch ruchomych w filmie), w którym kamera przemieszcza się wzdłuż tej właśnie ulicy. Jest to punkt widzenia tytułowej bohaterki, która jedzie tramwajem spotkać się ze swoją ciotką. Rzuca się ono w oczy w kontekście całego filmu, ponieważ po skromnych dotąd (a również potem) ujęciach dostajemy względnie długi i wymagający pod kątem realizacyjnym fragment.   
     Na samej ulicy do dzisiaj czuć specyficzny klimat poprzedniej epoki, który do produkcji został podrasowany witrynami sklepów przysłoniętymi tablicami z charakterystycznymi czcionkami.  
     Część z nich albo zachowała się do dzisiaj, albo mogła zostać użyta jako oryginalny element scenografii (nie wiem która wersja jest prawdziwa w przypadku "Naprawy parasoli"). Trzeba też zwrócić uwagę, że dla potrzeb filmu zamalowano popisane ściany, które dzisiaj wróciły już do swojego "powszedniego" stanu. Na marginesie (zauważyłem to dopiero łącząc zdjęcia): wydaje mi się, że w oknie pierwszego sklepu widać odbicie planszy rozpraszającej światło, poruszającej się w tym samym tempie co kamera. 
     Ale widać też pozytywne zmiany. Jedna z kamienic zarejestrowana w tym ujęciu została odremontowana dość gruntowanie, całkowicie zmieniając swój wygląd. Pomijając ten fakt, mimo iż ulica nie należy do najbardziej estetycznych, to i tak w filmie udało się uzyskać efekt jeszcze bardziej ponurej, apatycznej atmosfery. Magia kina w czystej postaci. 
PS. Serdeczne podziękowania dla Piotra z portalu rowerologia.pl za poświęcenie swojego czasu i pomoc w oprowadzeniu po Łodzi, okraszoną ciekawymi historiami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz