wtorek, 25 lipca 2017

Mechanik / The Machinist (2004), reż. Brad Anderson

     O "Mechaniku" było głośno za sprawą Christiana Bale'a, grającego tytułowego bohatera, który na potrzeby tego filmu w ciągu czterech miesięcy stracił 28 kg masy ciała. Jego dzienna dieta składała się wtedy z jednego jabłka, filiżanki kawy i okazjonalnie kieliszka whiskey. Aktor chciał zrzucić jeszcze 9 kg, ale producenci z obawy o jego zdrowie, nie pozwolili mu na to. Poświęcenie Bale'a robi wrażenie tym bardziej, że po zakończeniu zdjęć miał on 6 miesięcy na to, żeby przybrać odpowiednią masę do zagrania Batmana (!). 
     Wracając do samego "Mechanika", nie należy on do łatwych i przyjemnych obrazów. Przedstawia historię pracownika fizycznego, który z powodu bezsenności traci kontakt z rzeczywistością. Sposób opowiadania jest na tyle sugestywny, że samemu można poczuć zmęczenie towarzyszące Trevorowi (bo tak ma na imię). Chociaż fabuła osadzona jest w jednym z kalifornijskich miast, zdjęcia powstały w całości w Barcelonie i jej okolicach.
     Scena otwierająca film przedstawia Trevora przywożącego zwłoki zawinięte w dywan nad brzeg morza tuż przy fabryce w której pracuje. Bohater pozbywa się swojego bagażu, ale chwilę potem zostaje zauważony przez ochroniarza. Ta scena powstała na krańcu plaży dostępnej dla turystów, jakieś 150 metrów od ostatniego punktu z ratownikami. Atmosfera jak tu panuje bynajmniej nie przypomina środowiska turystycznego. Niedaleko od brzegu ciągnie się ogrodzenie gęsto pokryte graffiti, na piasku walają się śmieci, wejście do morza utrudnione jest przez zarośnięte krzakami kamienie, a najbliżsi plażowicze znajduję się kilkaset metrów w przeciwną stronę. Sceneria wymarzona do ponurego klimatu filmu, ale i tak zdążyła się trochę zmienić - nie istnieje już bowiem industrialne molo (albo raczej coś co je przypomina, bo funkcjonowało chyba jako element pobliskiej elektrowni). 
     I właśnie ta elektrownia, pełniąca w filmie miejsce pracy bohatera, jest budowlą, która zrobiła na mnie ogromne wrażanie. Dla osób, które znają architekturę Barcelony może to brzmieć obrazoburczo, ale ten budynek poruszył mnie jak żaden w tym mieście. Na zdjęciach na pewno tego nie widać, ale jest on ogromny, widać go z daleka, kominy mają nietypową konstrukcję, a połączenie go z fabułą filmu i położenie w przemysłowej dzielnicy miasta (tak innej niż jego popularna część) dodaje mu jeszcze większej enigmatyczności. Budowla jest na tyle charakterystyczna, że jej kontury widziałem nawet na plakacie reklamującym miejscowy festiwal. Nie pomyślałem o tym, żeby wykonać zdjęcie całości, a jedynie pod kątem filmowego kadru, ale poniżej wklejam jedno, które przedstawia trochę więcej. Tego zdania nie znajdziecie w żadnym przewodniku, ale jeśli trafi się kiedyś okazja, to polecam wybrać się w ten rejon, szczególnie po zapoznaniu się z filmem. Jestem bardzo ciekawy, czy tylko na mnie zrobił takie wrażenie.
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz