środa, 30 października 2013

Liga niezwykłych dżentelmenów / The League of Extraordinary Gentelmen (2003), reż. Stephen Norrington

     Rudolfinum, praskie audytorium muzyczne otwarte w 1885 roku, uznawane jest za jeden z najważniejszych, neorenesansowych budynków w mieście. Znajdująca się w nim sala Dvořáka, jedna z najstarszych koncertowych sal w Europie, słynie z doskonałej akustyki, o czym miałem szczęście przekonać się samemu. Nie dziwi więc fakt, że od 1946 roku jest „domem” dla Czeskiej Orkiestry Filharmonicznej. Mimo iż fasada budowli, z rozciągającymi się przed nią schodami, sprawia wrażenie solidnej i masywnej konstrukcji, wspomniana sala, przynajmniej w porównaniu z tym, jak prezentuje się na zdjęciach, wydaje się znacznie mniejsza. Co nie znaczy, że nie ma tu na czym zawiesić oka, bo misterne wykończenia są w stanie zadziwić, przypuszczam, największego malkontenta. Ale do rzeczy…
     „Liga niezwykłych dżentelmenów” to adaptacja komiksu, w którym bohaterowie znani z książek przygodowych (m.in. Tom Sawyer, Dorian Gray, Dr Jekyll/Pan Hyde) jednoczą się, tworząc tytułową Ligę, aby walczyć ze złem, które w przypadku filmu reprezentuje szaleniec nazwany „Fantomem”. Pomimo materiału wyjściowego ze sporym potencjałem, film nie zwrócił się i nie zyskał sympatii widzów ani krytyków. Niewiele brakowało, żeby nie został w ogóle ukończony. Od drugiego dnia zdjęć, na planie zapanowała niezdrowa atmosfera, która doprowadziła Seana Connery’ego do zakończenia kariery aktorskiej, a reżysera do stwierdzenia, że już nigdy nie wyreżyseruje filmu (co do tej pory jest prawdą). Żeby tego było mało, podczas kręcenia zdjęć w Pradze, miasto nawiedziła największa od ponad stulecia powódź, która zniszczyła wartą 7 mln $ scenografię, wydłużając tym samym okres zdjęciowy.  
     W filmie Rudolfinum odgrywa londyńską siedzibę M, człowieka, który przedstawia pomysł stworzenia Ligi i zapoznaje między sobą część jej członków. Właściwie to tylko zewnętrzna część audytorium posłużyła za plan filmowy, ponieważ sceny rozmowy bohaterów były nagrywane w innym miejscu, niż wynika to z filmu (w bibliotece klasztoru Strahov). W ujęciu, w którym widzimy je pierwszy raz, efekty specjalne, choć w pierwszych sekundach wyglądają nienaturalnie, pokazują jakie dają możliwości przed realizatorami z odpowiednią wyobraźnią. Opisywany tutaj budynek dzieli od Wełtawy niecałe 50 metrów (rzeka znajduje się po jego lewej stronie, patrząc od frontu), a jednak w filmie, tuż za nim rozciąga się spora część miasta. Inna manipulacja miała też miejsce przed wejściem (czego nie widać na zdjęciu, ale można zobaczyć pod tym linkiem: http://www.youtube.com/watch?v=sNBKX2Yw260). Podczas gdy w rzeczywistości, przed schodami i fragmentem chodnika, znajduje się skwer, w filmie stoi tam rząd kamienic. O ile pierwsze efekty były dziełem cyfrowym, to drugie wydają się być już tradycyjną dekoracją filmową.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz